Kawulski w "Jak pokochałam gangstera" powiela wszystko co zrobił w poprzedniku, nawet własną twórczość. Nawet ja nie zjem już tyle kiczu, pompy, kampu i pastiszu. O ile w pierwszym filmie z trylogii zobaczyłem bezpretensjonalną zabawę w kino, kserowanie Tarantino z echem Guya Richtiego i rytmem Scorsesse to tutaj widzę powielone schematy i nic poza granicą konwencji. Jednak nawet ja przesyciłem się już taką ilością groteski a wspólne sceny Wołosoka i Ogrodnika to wypiętrzenie karykatury daleko poza skalę tolerancji wielu widzów. Włosok cudownie wcielił się w popkulturową interpretację Nikosia, najmilej oglądało się jego w wersji najmłodszej z doklejonymi włosami na owłosionym torsie. Aktor cały czas trzymał tę czułą karykaturę w ryzach. Nie mam ochoty na powtórkę z rozrywki w wykonaniu reżysera, ale chcę by za tą chęcią zabawy szła zbawienna siła kreatywności.