Jest jakiś potworny problem kostiumograficzny z PRL-em. Umiemy zrobić film o II wojnie, w którym ludzie sa po prostu odpowiednio ubrani, umiemy o dwudziestoleciu międzywojennym. A jak mamy PRL, to zawsze jest wrażenie przebrania, teatru, kabaretu. I tu postaci w najlepszym wypadku są odzieżowo przerysowane. Film o królu Trójmiasta bez trójmiasta, z żurawiami portowymi w oknach w kilku scenach, które mają nam zrobić cały Gdańsk, Gdynię i Sopot.
Kawulski "Zosia Samosia" ująć sie w napisach końcowych nawet w pozycji "montaż" :)