Omijałam ten film, ale w końcu, a co tam... obejrzałam. Ku memu zaskoczeniu, zaczęło się całkiem nieźle. Dobrze się to oglądało mniej więcej do 40 minuty, potem zaczęło się powoli rozsypywać, pojawił się Fabiański i zaskoczenie, bo dobrze mu poszło, tak inaczej. Niestety potem sypało się dalej, a już od Wieniawy to z siłą wodospadu. Szkoda.