14 zł wydane na wczorajszy popołudniowy seans ,,cellulitu" poszło na marnę. Na kinową
salę wszedłem z dużymi nadziejami, ale wszystko to prysło już po pierwszych ujęciach.
Saramonowicz zrobił ,,niewiadomo co", i co gorsza z tego ,,niewiadomo co" śmiało się pół
kina. Tak, byli i ci ,,normalni", którzy tak ja wręcz doszukiwali się choćby jednej śmiesznej
sceny...Niestety, były to poszukiwania zakończone fiaskiem. Reżyser ,,Lejdis" chyba za dużo
naczytał się o II wojnie światowej, a po lekturze musiał sobie ,,strzelić drinka" i tak powstał
głupiuśki pomysł tego głupiuśkiego filmu. Nie żywię urazy do pozostałych oglądających,
choć do tej pory przecieram oczy, bo dla nich ,,cellulit" był smakowity...