To fajny film był...
Jeden z gatunku filmów na które czekasz, oglądasz, świetnie się bawisz, śmiejesz się do rozpuku, popijasz nielegalne piffko spod płaszcza, we wczesno-nocnym stadium życia warszawskiego multipleksu; pustym i spokojnym. A później po znakomitym relaksie powracasz ba łono codziennych problemów i komplikacji.Chwilę o nim powspominasz ze znajomymi, kiedy to faza imprezy zwykle przeradza się w filmowy klub dyskusyjny. A potem ucieka, jak obietnica poprawy, po ostatnim przeziębieniu, gdy obiecałeś sobie, że tej zimy już będziesz nosił czapkę...