Miałam w domu same dramaty, a nastrój w moim domu panuje od kilku dni ciężki. WYpożyczyłam więc Jak się pozbyć... i Wojnę żeńsko-męską. Bardziej podobał mi się ten pierwszy :) Owszem - trochę jest to zbiór gagów, nie do końca ze sobą połączonych i jeśli nie wysłuchać komentarzy reżysera to scena broadwayowa trochę ni w pięć ni w dziewięć. Ale ogólnie jest to jeden z tych dziwnych filmów, troszkę mi przypominających jedną z ost produkcji z Johnem Malcovichem- totalnie zakręcona i świetne teksty. Nie mówiąc o roli Dominiki, Maji i Wojtka :) A Wojtek ratował z kolei Wojnę żeńsko-męską