Moim zdaniem film przełomowy.Niezwykle klimatyczny.Dramat otulony w momentach nutką komedii.Znakomite aktorstwo.Patrząc na nominacje BAFTA wróżę, iż zdobędzie minimum 10 nominacji do Oscara, tym bardziej, że ilość nominacji do Złotych Globów też daje do myślenia.A " The Social Network"? Czuję, że skończy tak samo jak "Avatar".Jednak w przeciwieństwie do niego nie jet kiczem, tylko prawdziwym filmem.Muzyka, pomysł, a nawet gra aktorska zasługują na uwagę, jednak czy w obliczu reszty diamentów ( z wyjątkiem Incepcji ) ma w sobie tą moc ?
Raczej nie...
Jednoznaczna wygrana w Złotych Globach oznacza dla niej koniec...
Spójrzcie na poprzednie lata ( praktycznie większość filmów, które wygrały w najważniejszej kategorii, nie zdobyła Oscara za najlepszy film )
W obliczu tego szansa na wygraną filmu "Jak zostać królem" jest wysoka, chociaż ma naprawdę mocnych konkurentów ( "Czarny łabędź","Fighter").
Zaznaczam, że "wróżę" z obecnej sytuacji.
Co będzie we wtorek czas pokaże...
Zgadzam się z pierwszymi czterema zdaniami Twojej wypowiedzi, ale co do reszty posłużę się pewnym cytatem (z któregoś filmu Ozona zresztą ;): "Nagrody są jak hemoroidy. Prędzej czy później każdy dupek je dostanie". Może troszkę zbyt dużą wagę przywiązujesz do wszelkiej maści odznaczeń "środowiska" dla "środowiska". Oscary są oczywiście nagrodami dla kina stricte komercyjnego i rządzą się swoimi prawami, a nominacje i same laury z kilku poprzednich lat dowodzą, że absolutnie nie są wyznacznikiem klasy nagradzanych filmów (ot piękny wyjątek z [tfu] Avatarem). Konkludując, zgadzam się z Tobą, że "The King's speech" nie zostanie obsypany przez Akademię, choć uważam, że zarówno Firth jak i Rush powinni dostać nagrody aktorskie. Z drugiej strony, jestem zdania, że spośród tzw. "faworytów" vide "Łabędź", "Fighter", "Network" "Prawdziwe męstwo"... "Jak zostać królem..." jest obrazem najlepszym. (z "Incepcją" trochę ciężko go zestawić i porównać). Jeszcze jedna dygresja: wprawdzie muzyka w "King's speech" jest sprawcą fajnego klimatu, to nadużyciem byłaby choćby nominacja dla Desplata, bo w kluczowych momentach słyszymy "Siódmą" Beethovena, a ścieżki oryginalnej jest tu naprawdę niewiele ;)
ehh sam się obrażam na te Oscary, a nie wiem czemu tez z jakimś niepokojem czekam na wtorek :)
pozdrawiam.
grrr niechlujnie przeczytałem Twój post, widzę, że jednak wróżysz sukces "Jak zostać..." ;) tak czy inaczej mojej wróżby nie zmieniam :)
Zwracając uwagę na twoje zdanie związane z należnym Oscarem za rolę drugoplanową dla Rusha, zauważam, iż nie uważasz, że rola Christiana Balea jest tak bezapelacyjnie doskonała jak w zeszłym roku Christopha Waltza. Ma więc czego się bać ?
Pozdrawiam.
Jasne, zgadzam się, że Bale pewnie zostanie nagrodzony, choć Fighter jako film nie wzbudził we mnie jakichś och-ów i ach-ów. Wydaje mi się też, że Akademia może przyznawać nagrody wedle jakiegoś parytetu (dlatego właśnie wygra tandem Firth - Bale). W sumie byłoby śmiesznie, gdyby Rush zdobył statuetkę za rolę drugoplanową, spędzając na ekranie duuużo więcej czasu, niż w "Blasku", za który dostał 'pierwszoplanówkę' ;) Ot, po prostu lubię Geoffreya i życzę mu jak najlepiej!
W pierwszoplanówce męskiej obawiam się Franco.
Bale raczej nie zagrożony, lecz czy na tym świecie można być czegoś pewnym ;)
Domyślam się, że masz na myśli rolę Franco w 127 hours....? To polecam "Howl" również z 2010 roku, gdzie zagrał kapitalnie Allena Ginsberga ;)
A więc w oparciu o to, tym bardziej się go obawiam. Kto wie... Pasji i przyciągania nie można mu odmówić...
Franco jest za młody i "musi" ustapić miejsca Colinowi, tak jak Colin w zeszłym roku ustąpił Jeffowi Bridgesowi.
oby oby. Chociaż naszła mnie pewna refleksja, której naturalnie nie mogę w pełni uzasadnić czy nawet sobie pogdybać, gdyż (pardon) JEBA.NA dystrybucja filmowa w tym chorym kraju nie może wprowadzić nowego filmu Inarritu. Do czego zmierzam: czytałem całą masę recenzji "Biutiful" + raczę się trailerami (ha ha) i wygląda na to, że Bardem naprawdę zagrał coś wyjątkowego. Dodam, że jestem wielkim zwolennikiem zespołu Inarritu/Santaolala/Prieto (aczkolwiek samego Bardema niekoniecznie. . . ) i uwielbiam filmy, które wspomniani panowie wspólnie zrobili. Jak to bywa w przypadku Oscarów, spore znaczenie ma jednak promocja nominowanych filmów, a ta w przypadku "Biutiful" przedstawia się raczej skromnie. Inna sprawa, ilu 'członków akademii' pokusi się w ogóle o obejrzenie owego filmu.