Umówmy się, że nie jest to film wybitny. Ilość nominacji jest dosyć groteskowa i demaskuje oscary jako nagrodę przyznawaną coraz częściej filmom lekkim i przyjemnym niż ważnym i wartościowym artystycznie. Z pewnością nie jest to najlepszy film roku. Mimo tego, że "King's Speech" zrealizowany jest bardzo dobrze, przesłanie jest płytkie i banalne. Największym walorem jest scenariusz, który prezentuje wyżyny współczesnego, hollywoodzkiego scenopisarstwa. Fabułą rozwija się w idealnym rytmie, jest zabawna i angażująca. Tutaj Oscar należy się bez dyskusji. Równie dobrze wypada Colin Firth, który stworzył wyrazistą postać, mając dodatkowo naturalne predyspozycje (arystokratyczny wygląd i maniera) nadające jego kreacji wiarygodności. Następny Oscar wpada. Jeśli chodzi o zdjęcia- bez rewelacji. Kadry bazują na pięknych wnętrzach i to wszystko. Nie dostrzegłem szczególnej inwencji operatora/reżysera pod tym względem. Bonham Carter? Gra dobrze, lecz wypada blado na tle Firtha. Goeffrey Rush? lepiej niż Carter, ewentualny Oscar.
Podsumowując mój wywód: z ważniejszych Oscarów, powinien zdobyć nagrodę za scenariusz, najlepszego aktora pierwszoplanowego i ew. najlepszego aktora drugoplanowego. Jeśli chodzi o najlepszy film to przegrywa chociażby z "Social Network" gdzie przesłanie było równie płytkie, lecz sam film wnosi więcej do kinematografii. Reżyseria i zdjęcia również wypadają blado na tle filmy Scotta.