O ile poprzednia część serii była miejscami tak głupia, że aż śmieszna, o tyle "Jason X" nawet jako coś do obśmiania wypada średnio. Właściwie to film zaczął mi się trochę podobać dopiero w drugiej połowie, kiedy to nieśmiertelny Jason został odbudowany przez maszynę do reanimacji i ubytki w ciele zastąpiono mu cybernetycznymi implantami. W ten sposób stał się jeszcze kuloodporny i właściwie nietykalny. Innymi słowy, twórcy przegięli na maksa. Film jest ogólnie strasznie biedny. Nawet pod względem krwawych smaczków stoi średnio.