Dla mnie wielkie rozczarowanie. Opowiadanie Kinga było jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym w całym "Everything's Eventual", ale film to zdecydowanie jedna ze słabszych ekranizacji jego rzeczy.

Jedyne co mogę pochwalić to niezły klimat (co ciekawe dla mnie bardziej przypominający lata 90-te), kilka niezłych scen grozy (ale stanowczo za mało) i do pewnego momentu muzykę.

Niestety, w filmie leży przede wszystkim scenariusz. Nieco zmieniony dla potrzeb filmu i to jest w porządku, ale sam koncept "The Bullet" wzięty tu został, moim zdaniem, zbyt dosłownie. U Kinga w tę historię można było uwierzyć, mało tego, ta historia mogła poruszyć. Miałem wrażenie, że pisarz miał zupełnie inny zamysł niż twórcy tego filmu. I podobnie jak z innym opowiadaniem wziętym z tego samego zbioru, "1408", jego ekranizacja jest mniej subtelna od książki, która tylko sugeruje, podsuwa pomysły, nadaje symbole - film zaś wszystko zdradza, odpowiada na pytania, pozbawia tajemnicy.

Dużo jest momentów czerstwej wymiany zdań pomiędzy dwoma osobowościami głównego bohatera... dla mnie zbędny chwyt. W noweli Kinga bohater faktycznie rozgrywa w swojej głowie pewną walkę, bije się z myślami, a w filmie oczywiście pokazano to zbyt (znów) dosłownie - pokazując dwóch Alanów. Niestety, i tak w tym wszystkim najgorsze jest zakończenie. Sztampowe, moralistyczne, silące się na nie wiadomo jaki przekaz.

Do tego dodać muszę jeszcze słabiutką grę aktorską w wykonaniu głównego bohatera i tak oto mamy przepis na nieudaną ekranizację. A szkoda, bo w historii jest potencjał. Może innym razem.

Moja ocena: 3/10.