Oglądając film cały czas miałam wrażanie, że reżyser ma widzów za kompletnych idiotów.
"Pomalujmy Deppowi twarz na biało to nikt się nie skapnie, że nie ma takiej karnacji jak Indianie!".
Kiedy jakiś czas później przeczytałam w wywiadzie bajeczkę o tym, jakim ta charakteryzacja miała
być hołdem dla jakiegoś starego zdjęcia, poczułam się naprawdę, jakby ktoś robił ze mnie
kretynkę.
Dodatkowo, wsadzenie wielkiej twarzy Bonham-Carter na środek plakatu było chamskie, biorąc
pod uwagę, że w filmie nie pojawiła się na więcej niż 8-10 minut. Bezczelny trik na przyciągnięcie
jej fanów do kina. Zresztą, czy pojawił się ostatnio jakiś film, gdzie Depp grał bez niej? To robi się
już nudne...
Jesli chodzi o ta dwojke to sie z Toba nie zgodza uwazam ze oboje swietnie graja razem stanowia idealny duet .Ale jesli chodzi o film to tu masz racje , ale tak to juz jest ze ci co stoja za kamera coraz czesciej kreca dla idiotow. Pozdrawiam
Dobrze im wychodzi gra razem, ale ile można? Mam wrażenie, że od pewnego czasu przestali się rozwijać, cały czas grają razem i to bardzo podobne role, głównie chodzi o wygłupianie się przed kamerą... Bardzo lubię ich razem, no ale jak już wcześniej powiedziałam, przestali się rozwijać.
To nie oni sie nie rozwijaja a kinomatografia .Nie masz wrazenia ze wszystkie filmy kreconeteraz to odgrzewane kotlety? Tak naprawde mysle ze nie maja w czym wybierac .Masz racje graja ciagle w zasadzie to samo ale czy tak naprawde to ich wina?
Hm, to prawda, ale nie mamy wglądu w to, jakie role są proponowane Deppowi czy Carter. Dawniej grywał w kryminałach, horrorach, thrillerach, dramatach i bardziej ambitnych filmach, Helena podobnie. Niby cały czas kręcone są filmy innego rodzaju, więc kto wie, co tak naprawdę dzieje się w ich karierach...
Przestali się rozwijać? Rzucasz jakimiś sloganami utartymi przez przeciwników obu aktorów. Zagrali ledwie pięć filmów razem do tej pory. To tak dużo? To Helena z Fiennesem zagrała więcej. Co do Deppa masz trochę racji, to muszę przyznać niestety. Ciągle gra to samo ostatnio, mimo charakteryzacji przypomina poprzednie postaci. A Helena? Jest dobra rola w Jak zostać królem, świetna w Tost czy Enid. Troszkę słabsza w Wielkich nadziejach. To jest stop w rozwoju? To czego ty oczekujesz? Co rocznych Podziemnych kręgów czy Rozmów z innymi kobietami? Jest to stały, świetny poziom.
A to takie dziwne, że twarz Heleny jest na plakatach? A jakbyś miał bar i przypuśćmy przyszedł by do ciebie na 10 minut Glen Hansard czy Eddie Vedder, to co machnąłbyś ręką? Przecież to promocja i czysty zysk. Pieniądze panie, pieniądze:)
Pięć filmów to może i nie byłoby dużo, gdyby nie to, jak bardzo te filmy są do siebie podobne w kwestii klimatu i charakteru obrazu. Gdyby zagrali razem w dwudziestu filmach, z których każdy byłby wyjątkowy i odmienny od poprzedniego, byłaby to raczej zaleta ich wzajemnego wpływu na siebie, tutaj widzę to raczej jako wadę. Może faktycznie trochę przesadziłam jeżeli chodzi o Helenę i jej brak rozwoju, jednak filmy kręcone razem z Deppem to niewątpliwie dla niej strata czasu i pustka w rozwijaniu swojego talentu. Do przeciwników proszę mnie nie porównywać, jestem raczej zasmuconą fanką.
Dla mnie umieszczenie twarzy aktora, który pojawia się w filmie na 5 minut jest oszustwem skierowanym w stronę fanów. Doskonale wiem, że chodzi o pieniądze i tym bardziej nie uważam tego za chwalebne.
To polecam tobie, żebyś obejrzała Sweeney Todd i Mroczne cienie. Musical to na prawdę kawał dobrego kina i umiejętności Deppa i Heleny grających razem. Mroczne cienie trochę surowo oceniane, ale moim zdaniem także prezentują wysoki poziom. Z ich współpracy te wyżej wymienione były super. A reszta? Solidne, bez szału.
Tak to już jest. Świat zbudowany jest na pieniądzach i nic nie poradzisz. Mnie to jakoś specjalnie nie razi, bo to normalna praktyka. Też nie popieram, ale się przyzwyczaiłem.
Oglądałam oba wspomniane przez Ciebie tytuły. O ile Sweeney to jeden z moich ulubionych filmów, nie był wyzwaniem aktorskim ani dla Heleny, ani dla Johnny'ego. Zbyt często grali już pomylonych psychopatów, żeby można było to nazwać czymś nowym i wyjątkowym. Sam film jest genialny i role odtworzone świetnie, jednak nie jest to nic co odróżnia się w ich dorobku od innych ról. Mroczne Cienie zaś uważam za wielką porażkę i stracony czas mojego życia, film kompletnie nie podszedł mi do gustu, nie posiadał żadnej sensownej linii fabularnej, ciekawych portretów psychologicznych postaci ani nic innego, co mogłoby zainteresować, może poza znanymi nazwiskami wymienionymi w obsadzie i charakterystyczną kolorystyką, która mi osobiście do gustu nie przypadła.
Wiadomo, że nie było to nowe i wyjątkowe, ale jednak piekielnie dobrze zagrane. Na tą chwilę nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny grał Todda czy panią Lovett.
I właśnie przy Mrocznych Cieniach opinie są bardzo skrajne. Mi podszedł bardzo. Klimat, aktorstwo, scenerie. Nie wiem z czego to wynika, ale ten film albo się kocha albo nienawidzi. Sama Helena wspominała, że nie wie czy odniesie sukces bo nie jest skierowany do konkretnej grupy odbiorców. I jest w tym trochę prawdy co potwierdzają opinie. Aktorstwo było dobre. Oszczędna w emocje Pfeiffer i jej przeciwieństwo Eva Green, dążąca do spełnienia marzenia o nieśmiertelności Helena czy cierpiący z powodu swojego bestialstwa Depp. Miło mi się to oglądało i na pewno nie raz jeszcze sięgnę po to dzieło.
Ależ ja również wspomniałam, że w Sweeneyu role były świetnie odtworzone, jednak mówię tutaj o powtarzalności ról, zwłaszcza w przypadku Deppa. Pamiętam, jak w latach 90 byłam pełna nadziei co do jego talentu i rozwoju, dlatego teraz patrzę na to ze smutkiem, że sam zaszufladkował się w roli dziwaków-wariatów.
Mroczne Cienie to już wyłącznie kwestia gustu, w moim się film po prostu nie zmieścił.
Pozdrawiam