Największy plus dla tej bujdy, należy się chyba za sam...pomysł. Wzięcie przez twórców po raz
kolejny małolatów pod lupę, skłoniło ich tym razem do próby przypomnienia im, że kiedyś
królował tak gatunek jak western, i nie mogą oni o tym zapomnieć. Dzisiejszy Dziki Zachód
różni się diametralnie od tego z poprzedniej epoki, ale i całe kino uległo zmianie. Dlatego też
przychylnie patrzę na takie projekty.
Szkoda tylko, że w ''Jeźdźcu znikąd'', nie potraktowano widza na tyle poważnie, aby stwierdzić,
że zamiar przyniósł pozytywne skutki. Przede wszystkim to młodzież powinna się czuć urażona,
za to, że potraktowano ją zbyt infantylnie. Ktoś tu chciał z nich zrobić jeszcze większe dzieci.
Gdybym sam nie odebrał tego filmu jak tylko zwykłej opowieści Indianina, kierowanej w stronę
chłopca, uznając że wszystko to jest wyssane z palca na poczekaniu, dałbym najniższą z
możliwych ocen. Pewien dystans i takie myślenie pozwoliły mi na podciągnięcie oceny w górę
tej kiepskiej wydmuszce.
Dla wychowanych na westernach, film ten może być zwykła katastrofą, biorąc nawet za fakt, że
jest to typowa rozrywka. Mrużenie oczu może nie pomóc, gdy się nie może na pewne rzeczy
patrzeć, pewnych rzeczy słuchać.
Fenomenem jest dla mnie średnia przygód Tonto i Reida. Jak widać znalazła się grupa osób,
którym mało co tu przeszkadzało, dobrze się bawili, a ich dystans był zdecydowanie większy od
mojego. Im bardziej przypadł ''Jeździec'' do gustu aniżeli mi.
Już nawet pomijając to, czy Verbinski z kilkoma scenarzystami biorą swój film na serio, czy
jednak na poważnie(?), nie da się przejść obojętnie obok tego co dzieje się na ekranie. A tam
dzieje się od cholery. Jednak dużo nie musi oznaczać przecież, że jest dobrze.
Fabuła jest bardzo przewidywalna, ale niech to pozostanie oczywistością tego filmu. O tym, że
jest dziecinna już wspominałem. Niestety nie można w niej znaleźć też zwrotów akcji, finezji,
niezłych emocji, bo wszystko wydaje się być zrobione tak na sztukę (nie mylić ze Sztuką), jest
nachalnie schematyczne, proste, ciosane toporkiem. Taki filmik zrobiony na szybkiego, aby
trochę talarów wpadło. ''Jeździec znikąd'' nie porywa, nie wciska w fotel, jego fragmenty ogląda
się w męczarniach, a przecież to film w głównej mierze przeznaczony na duży ekran z racji tego,
że należy do widowiskowych.
Humor w nim zawarty jest bezpłciowy. Tam gdzie widz spodziewa się ''ubawu'', dostaje go na
zawołanie. Z tym, że 3/4 gagów i tekstów filmu, mowa o tych mających być zabawnymi, w ogóle
jest pozbawiona prawdziwego poczucia humoru, bo ten który płynie jest sztuczny na odległość.
Jedna scena raptem z wywianiem lalki przez okno pociągu i jakieś epizodyczne sekwencje. Ot
tyle. Dialogi mają mizerny poziom i zdarza się, że są po prostu o niczym. Jedna z 4-5
sekundowych scen, rozmowa pomiędzy Tanto, a Reid'em: ''Co? - Nic...''. To nie wyjątek.
Z upływem czasu coraz ciężej się tego słucha, a wątek miłosny jest tu gwoździem do trumny.
Aktorstwo też niczym szczególnym się nie wyróżnia. Depp próbował robić co mógł, ale nie
zdziwiłbym się, gdyby dostał nominację do Złotej Maliny. Lecz to i tak Hammer, postać tytułowa,
wypadła tu chyba najgorzej. Lepiej to przemilczeć. Pozostali z różnym skutkiem, chociaż na
małe wyróżnienie zasługuje William Fichtner za Butch'a Cavendish'a. Najciekawsza i najlepiej
odwzorowana rola całego filmu.
Gdy fabuła nie zadowala, a aktorzy średnio błyszczą, pozostaje na pocieszenie forma. I tu
twórcy mieli największe pole do popisu, niestety także nie skorzystali z szansy jak należy.
Owszem akcja jest, z tym że chaotyczna, a większość ważnych scen, kipi taką przesadą i świeci
niesamowitym przegięciem, naciągniętym do granic możliwości, że wierzyć się aż nie chce w
to co się widzi.
Sceny z pociągami są brawurowe i mega widowiskowe, ale bije od nich sf na kilometr. Mało w
tym realizmu, więcej komizmu, no ale wykonanie tego jest pierwsza klasa. Bo większość
rzeczy, mimo są czystymi bzdurami, są porządnie dopracowane. Szkoda tylko, że coś ważnego
i istotnego, staje się zabawne ....z politowania. Najdurniejsza scena filmu: wydostanie się
zasypanych po szyje protagonistów z piachu.
Do tego dochodzi fart głównych bohaterów i ich usilne błaznowanie, oraz muzyka która już była.
Bez wahania powiem, że jest to najsłabszy film z Depp'em jaki miałem ''przyjemność'' widzieć.
Jego nazwisko i moja sympatia do niego, nic tu nie wskórają przy ocenie.
Najgorsze jest to, że film ten posiada pomysł, posiada dynamikę, posiada aktorów, posiada
charakterystyczne postaci, posiada niezłą charakteryzację i stylistykę, posiada przede
wszystkim dużo ciekawych i b.dobrych zdjęć na stary wzór, posiada świetne ujęcia z lotu ptaka,
posiada w niektórych momentach klimat, posiada to wszystko, a mimo to nadal nie jest niczym
szczególnym. 4/10