Normalnie wyręczyłbym się kilkoma słowami, ale widząc tą plejadę hejtów - za co nie winię
was, Esme i szefu, lecz szczerze dziękuję - widzę, że najzwyczajniej w Filmwebie, trzeba coś
wyjaśnić.
Zacznę od trywialnego aksojmatu: Johnny D.+Gore V.+Hans Z. - to się nie miało prawa
nie udać
Idąc dalej, jestem pod wielkim wrażeniem mimo wszystkich dni, które upłynęły od czasu
seansu, a w moją pamięć większość scen wryła się jak rzadko kiedy.
Wspaniały, malowniczy film, który cenię nawet wyżej niż poprzednie dzieło G.V., jako że w
tamtym konwencja była jednak trochę ZBYT infantylna. Tu natomiast otrzymałem humor w
idealnie stonowanym, niefrasobliwie repetywnym wydaniu.
Szczerzę współczuję tym, którzy nie zdołali dostrzec w nim wystarczającej ilości pozytywów, a
wszystkim innym polecam jak najbardziej potrafię!