Film jest antyamerykański. Nic dziwnego, że się tam nie przyjął;) Film jest momentami dość brutalny, bo typek, który
zjada serce przeciwnika, albo nogę jednej z pań lekkich obyczajów nie jest osobnikiem na kino familijne czy lekko sensacyjne. Niby nie jest to pośrednio pokazane, ale jednak jest. Za to z rozwałką Indian już nie mieli oporów. Niby ważna historia jak to (h)ameryka stawała
się potęgą, z drugiej strony głupkowate, ale zabawne popisy Deppa i idiotyczne sceny z koniem (koń na drzewie WTF? I to zaraz po
masakrze jaką zrobiono plemieniu Indian). Ktoś chciał zrobić western, ktoś chciał zrobić go na poważnie, ktoś chciał
z tego mieć drugich piratów z karaibów, ktoś chciał się odnieść do starych westernów, ktoś chciał z tego zrobić komedie w stylu buddies. I każdy włożył coś od siebie i trochę zakalec wyszedł. O ile Banditas z Hayek i Cruz Luca Bessona z góry pokazywały, że są kinem rozrywkowym i można
bezpiecznie wyłączyć mózg i było całkiem fajnie, tak ten film sili się na coś ambitniejszego, a zarazem przy
rozbuchanym budżecie pokazuje dziwaczny abstrakcyjny w złym słowa znaczeniu humor, zaraz bo dość przykrych i poważnych scenach, i
generalnie oprócz dwóch scen z pociągami nie wiem gdzie uszło te ponad 200 mln dolców. Pytanie czy jest to film zły? No niby nie jest, bo jest genialnie wyreżyserowany, ale pytanie czy film z takim budżetem mógłby nie być. Reżyser zdaje się nie wiedzieć czy ten film za 200 mln ma być brutalny, poważny, idiotyczny czy śmieszny czy pouczający, więc dla pewności każda scena jest w innym klimacie. No 6 jak w morde strzelił.
Właśnie skończyłem oglądanie i pomyślałem o napisaniu swojej opinii tutaj. O dziwo, nie muszę bo to co przeczytałem wyżej w zdecydowanej większości pokrywa się z moją oceną tego filmu. Być może więcej się spodziewałem, bo nieco drastyczniej oceniłem w skali ocen filmwebu, ale po chwili zastanowienia ciężko było mi wyłuskać wyższą notę dla filmu, w którym jedną z dwóch postaci, która może się podobać w produkcji za setki mln dolarów jest koń...
Mnie tam nie nabrali na Deppa,Helen i Fichtnera , 4/10 za nudę,rutynę i humor prosto z kreskówek aż za bardzo wyeksponowany że rzygać się chciało w niektórych momentach.
Dokładnie tak jak piszesz za dużo chcieli upchnąć w jednym filmie , gdyby to była inna wytwórnia może by się udało cóż morze jest głębokie i szerokie .
Ja oceniłem film na solidną 7... jednak nie można się nie zgodzić z tym co napisałeś wyżej. Film momentami jest dość brutalny i w sumie czasami bardzo nie spójny - gość, który zjada serca, zabija stróżów prawa bez mrugnięcia choć by okiem przykuwa żółto dziobowatego prawnika, zamiast odstrzelić mu po prostu makówkę. Mamy pokazane zwłoki Indian w rzece, piękny monolog głównego bohatera, po czym ujęcie z koniem na drzewie... takich frazesów jest cała masa. Do tego do chodzi lawirowanie między kilkoma gatunkami, bo momentami film aż wjeżdża na prawdziwy western by za chwilę znów zjechać do poziomu większości popołudniowych zapychaczy familijnych. Jak dla mnie te 200 milinów to chyba posiłki dla ekipy, bo nie wiem w co tak naprawdę oni włożyli tyle kasy. W sumie zaczynam się zastanwiać dlaczego dałem aż 7???
Też dałam 7, choć moja pierwsza ocena to słaba 5, ale po dłuższym zastanowieniu się jednak 7. Redgard świetnie ujął to co pomyślałam o tym filmie w pierwszej chwili po zastanowieniu. Ale tak sobie myślę, że niby jest to ważny dla Amerykanów film z puntu widzenia tematyki, ale z drugiej strony film wielce niewygodny, pokazujący niechlubną cześć ich historii. Myślę, że aby rozładować ten ciężar tematyczny, zostały wplecione wątki komiczne, co zostało wg twórców trochę usprawiedliwione postacią Tonto - "szalonego" Indianina. Nie urągając nikomu, zwłaszcza inteligencji Amerykanów, ale nie jest to nacja pogrążona w refleksji nad przeszłością, a raczej żyjąca wielkością swojego kraju i która pewnie zamiast zmierzyć się z przeszłością, woli po prostu z niej uczynić kolejną porcję rozrywki. To jeżeli chodzi o odbiorców rodzimych. Natomiast co do pozostałych, niestety nieszczęśliwie jest to kolejna kreacja skądinąd dobrego aktora J. Depp'a, która nawiązuje do poprzednich nieco "stukniętych" kreacji Kapitana Sparrow'a. Ku rozczarowaniu mojemu i być może nie tylko mojemu, jest to już nieco nudne. Ale 7 za zdjęcia i jak zwykle porywającą muzykę H. Zimmera
Film się nie podobał w USA, bo pokazał kto stworzył ten zakłamany, zdradziecki, zachłanny, splamiony krwią całego świata kraj.