W zasadzie o dwóch fiutach. Jeden fiut wędrowniczek, którym wyleciał przez okno, a drugi klapnął
na cmentarzu podczas stosunku. Chronologicznie film zaczyna się od kopulacji na cmentarzu. Tak
naprawdę jedynym ciekawym wątkiem jest ten wędrujący fiut. Reżyser jednak zostawił fiuta i
poszedł w inne wątki. Ogląda się przyjemnie, ale dla mnie to szkolny film, który ma pokazać, że
reżyser umie zaplanować, nakręcić i zmontować. To zwietrzały gatunek, którego protoplastą jest
"Miasto gniewu" i jemu podobne.
Świetne podsumowanie, trafia w sedno,
rzeczywiście obejrzałem lata temu i jedyne co kojarze to tych dwóch gości i nietypowe spojrzenie na sume wydarzeń(dzięki temu trudno zasnąć), ale..w zasadzie nie pamiętam o czym to było?
Jakiś morał? Co z tym kołem?
Kojarze jakiś samochód(VW - ogórek) z najaranymi goścami i wypadek - coś pomyliłem czy to w tym filmie?