Jedna bitwa po drugiej

One Battle After Another
2025
7,5 25 tys. ocen
7,5 10 1 25327
8,1 58 krytyków
Jedna bitwa po drugiej
powrót do forum filmu Jedna bitwa po drugiej

Całkiem w nieodległej przyszłości, kiedy ziszczą się plany i marzenia pewnych ideowców nastanie chaos. Społeczeństwo pozbawione kręgosłupu, zacznie staczać się niżej, coraz niżej. Ci, którzy myślą, że najważniejsze jest tu i teraz, że każdy może żyć według przez samego siebie wymyślonych praw i zasad bo przecież "Jesteś Bogiem", z niepokojem i z trwogą będą patrzeć jak zmieni się ten świat, który przecież miał być w końcu "dobry". Oni tylko tego chcieli.

Czekamy na drugą część. Kolejna bitwa po poprzedniej. Ale raczej nie będzie nam dane jej obejrzeć. W bitwach Andersona można się zanurzyć i ogląda się je z niewymuszonym uśmiechem na twarzy. Czasem jest to uśmiech śmiech, kiedy Di Caprio w swoistym kacu męczy swojego rozmówcę wyzywając go od najgorszych, gdyż ten za bardzo trzyma się zasad. Zasady są po to przecież, żeby je łamać. A czasem jest to uśmiech podziw. Pojedynek na szosie już co prawda mieliśmy, ale tutaj jest równie zacny. A może zacniejszy? Chyba najlepszy moment filmu to właśnie końcowa scena na szosie. Świetnie nagrana i świetnie zmontowana.

To jest takie kino, które wyszło. Po prostu komuś wyszło. Jest dobry pomysł i da się wyczuć ekscytację reżysera tą historią . Kto zna PTA, ten spodziewał się solidnego kina. I takie dostał. Fani Batmana powiedzieli by, że w przypadku takich twórców czeka się na kolejne dzieła, jak oni czekają na nowy model Batmobila. I co z tego, że jakiś taki żółty? To dzieło to żółty batmobil. Jest szybki, efektowny jak zawsze, ale jednak może lepiej gdyby był czarny. Mam kłopot z tym kolorem właśnie. W tym wszystkim Anderson jest bardzo na czasie. Dobrze zna obecne trendy. Widać orientuje się w regułach rodem z Netflixa.

Anderson jasno i wyraźnie opowiada się po lewej stronie sceny politycznej. Lewy sercowy w końcu. Dość banalnie wymachuje plakietkami. Dziś w każdym modnym filmie musi być czarny z białą. Dobrze, żeby była zdrada. Koniecznie osoby trans. Bo to jest wolność. Ale też chęć wskazania drogi innym. Rewolucja społeczna. Zadanie. Zmienić świat. Razem z DiCaprio krzyczą, spokojnie mogli by nie robić kina, mogli by stanąć gdzieś tam pod granicą. Za takie pieniądze można pomóc wielu imigrantom przecież.

To jest trochę tak, jak osoby, które żyją tylko tu i teraz, chcą zmieniać świat. Chcą go zmienić teraz. W ogóle nie zastanowili się nad zmianami w przyszłości. Nad skutkami. Dobry polityk to taki, który przewiduje skutki każdej decyzji, to jak ona wpłynie na nas i społeczeństwa za pięć lat, dziesięć, pięćdziesiąt. Zły polityk to taki, który myśli tylko o "dziś". Anderson jest złym politykiem. Znacznie lepszym jest filmowcem. Ale wiemy, że X muza nie pierwszy i nie ostatni raz pada łupem propagandy.

Wywala się na prostej, ląduje na pustyni kołami do góry. Na szczęście przeżył. Wstał. Idzie dalej zawzięty. Świetna scena, niezły film. Zamykam oczy. Przeczekam.