Niech ktoś mnie wyprowadzi z błędu, ale uważam, że ten film specjalnie jest o niczym. Porusza dosyć kontrowersyjne tematy, tj. rewolucję w nowoczesnym społeczeństwie. Nie ma w nim zbytnio konstruktywnie skonstruowanych postulatów rzeczonej rewolucji, przez co ciężko dyskutować o słuszności postaw bohaterów. Przez to film wydaje się miałki i bez charakteru – w mojej ocenie.

Jak ktoś ma ekstremistyczne poglądy, to znajdzie coś dla siebie, bo fanatycznym okiem dopatrzy się czegoś godnego naśladowania. Moim zdaniem to celowy zabieg, żeby zrobić głośny film dla pochlebców „lewackiego” terroryzmu, a jednocześnie uciec od krytyki.

Argumentem za tym „lewackim” terroryzmem jest scena z podłożeniem bomby senatorowi, który ośmielił się zagłosować przeciwko legalizacji aborcji (czy co tam dokładnie było). To była jedna z niewielu scen, w których pojawił się jakiś konkret działalności terrorystyczno-rewolucyjnej grupy, do której należeli główni bohaterowie.  OI eszcie działań można snuć domysły, ale nie wiem, do czego to miałoby prowadzić. Do jakichś generalizacji i szerzenia infantylności – której w tym filmie nie brakuje.