No chwila chwila... cos sie tu mija z prawda w filmie... przeciez nie jest ostatnim człowiekiem za ziemi... troche mnie to zirytowało. Zakonczenie troche jak dla mnie zawodzi, no ale innym moze sie podobac. Żałuje ze nie ma sceny z zapowiedzi gdzie will jest otoczony przez te stworki... strasznie spodobało mi sie to w trailerze ;p Wiec szkoda że oglądałem zwiastun przed filmem bo czekałem na ten moment cały film i nic z tego:/ Co do całosci filmu... podoba mi sie i moze spodobac sie wielu innym, jak dla mnie nie był to stracony czas
No chwila chwila. Irytujesz się a potem sam sobie odpowiadasz na swoja irytację (i to nie świadomie). "Ostatni człowiek na ziemi nie jest sam" tutaj nic się nie mija z prawdą jak twierdzisz. A teraz twój tekst "przecież on nie jest ostatnim człowiekiem na ziemi". No właśnie nie jest, więc w czym twoja cała irytacja??
Bycie ostatnim człowiekiem na Ziemi oznacza bycie ostatnim człowiekiem na Ziemi, zatem jeśli ostatni człowiek na Ziemi nie jest sam, czyli nie jest ostatnim człowiekiem na Ziemi to znaczy, że ostatni człowiek na Ziemi nie jest ostatnim człowiekiem na Ziemi i wiadomo, że nie jest sam. Irytacja. To jak to wreszcie jest, pancerną szybę doc wniósł do piwnicy z Fredem czy z genialnym inżynierem Michaelem Scofieldem?
Biały masz racje, w ten sposób tez o tym myslałem...no ale jesli piszą "ostatni człowiek na ziemi" zeby dalej zaprzeczyc "nie jest sam" to czemu to słuzy? czytając ten naglowek mozna sie domyslac ze chodzi o jakies stwory... nie o ludzi. No czy nie bez sensu byłby ten podtytuł jesli chodziłoby tu o ludzi??
Wydaje mi się, że zwrot ten jest przede wszystkim "dobrym chwytem marketingowym". Sami przyznajcie - brzmi to intrygująco na plakacie - bez uprzedniego oglądania. Z drugiej strony Robert na prawdę jest sam. Może nie fizycznie/ i na tym polega cały przekaz filmu - ale mentalnie. Początkowo wydawać, by się mogło, że treścią filmu będzie samotność fizyczna/ socjologiczna - jedyny na świecie - ale tak na prawdę Neville jest osamotniony w swojej własnej, prywatnej walce. Każdy chciałby uciec z nazywanej przez niego strefy Ground Zero - on nie chce stąd się ruczyć! Chce pozostać i walczyć z wirusem. Porzucił tak na prawdę wiarę w to, że ktoś jeszcze jest na świecie/ mimo że spotkał żywą kobietę i dziecko - że tak na prawdę jego walka, choć niezaprzestana jest pozbawiona sensu. Po prostu musi to zrobić, aby być może zwalczyć własne demony/ wyrzuty sumienia/ pożegnać się z rodziną, itd. Nawet kiedy dwójka odnalezionych deklaruje, że odchodzi i idzie szukać górskiej bazy, Robert stwierdza z całym przekonaniem, że pozostaje. Niczym latarnik pilnujący bezpieczeństwa podrużujących w tym apokaliptycznym świecie. Stąd być może często powtarzane "rozjaśniać ciemność" - jest osamotniony w swym obowiązku, ale nie porzuca go. I najciekawsze jest to, że moim zdaniem jest to bardzo logiczne zachowanie. Każdy z nas, kto byłby odporny na wirus/ przeżyłby śmierć wszystkich których znamy/ każdego dnia walczył o przeżycie/ stałby się sam - nawet jeśli spotkał by podobnych sobie. Zaufanie do sukcesu naszego przetrwania/ jego sensu - mogło by zostać mocno naruszone - i tym samym wywołać alienacje - wykreować i udowodnić teze - że po takiej apokalipsie wielu z nas mogło by zostać "ostatnim człowiekiem na świecie..."