"Jestem legendą" to dobry film, ale w tej samej kategorii można go umieścić, co "Transformers". Mimo, że pomysł nie nowy (patrz "28 dni później") to scenariusz miał potencjał, ale zmarnowany. Reżyser jednak czasami chciał pokazać, co przeżywa bohater w swoim wnętrzu. Chyba zrozumiał, że nic z tego nie będzie i ograniczył ilość scen, gdzie Robert Neville (Will Smith) miał pokazywać jakiekolwiek emocje, bo gdy do tego dochodziło, to wyglądało to komicznie (patrz jak mówi "Cześć" figurze woskowej). Will Smith nie podźwignął roli, nic nie wniósł do filmu. Jednak największym minusem "Jestem legendą" jest fakt, że film ten nie ma klimatu. Pierwsze sceny pustych ulic Nowego Jorku nie poraziły mnie tak, jak puste ulice Londynu w "28 dni później". Wynika to z faktu, że brak jest konkretnej muzyki, która budowałaby napięcie. Zdjęcia też nie są mistrzowskie. Najlepiej nakręcone są ujęcia rozwalonego mostu.
Kończąc, wspomnę, że przy "Jestem legenda" nudzić się nie da za często. Dobrze się go ogląda pomimo ułomności, które wymieniłem (pozytywów nie zamierzam wymieniać, bo trochę ich nawet jest). Jednak miał szanse stać się czymś więcej. Rozczarowanie odczuwam, stąd 5/10 to moja ocena.