Nie oglądałem poprzednich ekranizacji powieści Mathesona ("The Last Man on Earth" i "The Omega Man"), więc nie mam jak ich porównać z tym filmem. Ale znając książkę, mogę stwierdzić, że ten film jest zaledwie luźną jej adaptacją. Tu "wampiry" bardziej przypominają bezmyślne zombie, tyle, że są szybsze i od czasu do czasu błysną resztkami inteligencji. Za Willem Smithem nie przepadam, ale muszę przyznać, że zagrał dobrze. Z początku film wydawał mi się nudny, ale zanim się obejrzałem wciągnął mnie bardzo. Nie spodobało mi się zakończenie (w książce było dużo lepsze) i to, że film jest pełny poprawności politycznej (tak, tak, rasizm jest be, ale czy musimy w każdym filmie o tym słuchać?). Aha, poważną luką w scenariuszu są komunikaty radiowe głównego bohatera i to, co widzimy w zakończeniu.