7,4 73 tys. ocen
7,4 10 1 73486
7,5 65 krytyków
Jestem najlepsza. Ja, Tonya
powrót do forum filmu Jestem najlepsza. Ja, Tonya

WARTO ZOBACZYĆ ponieważ:
- jest to bardzo dynamiczna historia, przeplatana retrospekcjami i aranżowanymi wywiadami; często postacie zwracają się wprost do widza, co daje świetny efekt, nominacja za montaż jest tutaj nieprzypadkowa
- patologie rodzinne i inne smutne wydarzenia są ukazane humorystycznie, Tonya i jej matka mają przysłowiowe jaja
- świetna gra aktorska Robbie Margot (jako Tonya), udowadnia po raz kolejny że uroda nie jest jej jedynym atutem
- Allison Janney jako jej bezlitosna matka wywołuje w widzach odrazę i podziw jednocześnie, Oskar zasłużony
- sceny sportowe nie stanowią rdzenia opowieści, jest ich tylko kilka i są nakręcone z dużym rozmachem, dublerka świetnie tańczyła, Margot dobrze ukazała emocje
- muzyka z lat 80-tych i 90-tych to prosty chwyt ale prawie zawsze daje dobre, nostalgiczne wrażenie

NIELICZNE WADY:
- zawsze mnie trochę gryzie gdy zwyrodnialców przedstawia się jako zabawnych głupków, nie sprawdzałem dokładnie ile było w tym prawdy, no ale na pewno to nie było aż tak niedorzeczne jak starano się wmówić widzowi
- momentami efekt nakładania twarzy nie wypada zbyt wiarygodnie, przy pierwszym oglądaniu raczej nie powinien aż tak razić w oczy
- pod koniec seansu, film traci trochę tempo

PODSUMOWANIE:
To jest film zdecydowanie bardziej podobny do Wilka Z Wall Street czy Rekinów Wojny niż do typowych sportowych biografii o emocjonującym pojedynku czy doskonaleniu siebie. Zdecydowanie polecam każdemu, to nie jest film sportowy.

Zapraszam na mojego facebookowego bloga "Krótkie opinie filmowe": https://www.facebook.com/Krótkie-opinie-filmowe-356667228072322/

orzeh8

Uwierz, że ochroniarz Tonyi naprawdę był takim głupkiem jak to ukazano w filmie. Na ten temat powstało wiele kiczowatych, schematycznych filmów telewizyjnych klasy B, ktoś nawet sztukę teatralną ostatnio zrobił, widziałam już niemal wszystko co nakręcono przez ostatnie ponad 20-lat. Dlatego też jestem mile zaskoczona podejściem twórców "Ja, Tonya" do tematu. Fakt, że Nancy Kerrigan w tym filmie nie istnieje i oparto się pokusie nakręcenia czegoś w stylu "Księżniczka kontra patologia" to już plus, tego wcześniej było całe mnóstwo, więc po co tworzyć kolejną kalkę.