Uwaga, możliwe spojlery.
1. Dlaczego świadkowie nie zeznali, że ratujący miał ubiór-uniform? Nie wiem, nie powiedziano w filmie, z jakiej odległości go widziano, ale skoro świadków było kilku (padła liczba mnoga) to aż mi się wydaje dziwne, że nikt nie wskazał na to, że nie był normalnie ubrany. Łysa bania też jest raczej charakterystyczna.
2. Policja nie szuka tożsamości denatki od ręki. Wypierdziane. Mają nazwę klubu, gdzie się bawiła, i nawet zakładając, że "tylko" popełniła samobójstwo chyba wypada dociec, kim była kobita. Nie szukają jej do samego końca, bo pod koniec filmu tropiąca mówi: wiem, kto zabił Magdę i od koleżnki-policjantki słyszy: kogo?
3. Tropiąca prosi profesora-informatyka o nagrania z kamer monitoringu, ale nie zainteresuje się, by namierzył on telefon uratowanej? Była w jej domu, przeszukiwała jej rzeczy i wśród tych zwróconych przez policję nie było telefonu. Żadna lampka się nie zapaliła.
4. Koleżanka-policjantka jedzie sama do mieszkania mordercy (nie działają tam w parach? Zwłaszcza do takich wezwań/akcji). Dopiero po dłuższej chwili wchodzą uzbrojeni policjanci.
Mnie jeszcze zaciekawił fakt, że z jednej strony bohaterce wydaje się podejrzane, że bohater w piątek rano znajdował się w mało popularnej o tej porze okolicy, a tymczasem mamy informację o kilku świadkach tego zdarzenia. Także najwyraźniej nie jest to aż tak nietypowe zachowanie... W ogóle z tej kobiety zrobiono niemal śledczą o boskich mocach - jej poziom intuicji i domyślności zaprawdę zwala z nóg. Niemniej dobrze mi się to oglądało, a w opieszałość policji jakoś mi łatwo uwierzyć obserwując ich bezradność w prawdziwym życiu...
Tak, też byłam wkręcona w film. Lubię takie z tajemnicą, ale kurcze, nie lubię takich oczywistych niedociągnięć.