bez względu, czy jest zabójczo piękny, niezwykle inteligentny, czy obłędnie bogaty. Każdy może mieć swoja słabszą stronę, kompleks, który będzie go uwierał niczym ziarno piasku w bucie.
I wg mnie o tym jest ten film. Nie o stereotypach, że jak inteligentna to brzydka, a jak ładna to głupia.
Renee nie była przecież brzydactwem. Nie była tez jakoś wybitnie inteligentna, tzn. nie przekraczała norm ;) Była bystra, dowcipna, błyskotliwa. Ale czy to korelowało z jej przeciętnym wyglądem? Nie. Bo ja stała się „piękną” w tej kwestii nic się nie zmieniło. Oprócz tego, ze nabrała pewności siebie.
Tak samo Avery. Nie była głupia, bo była piękna. Postrzegała siebie przez prymat stereotypu. A przecież skończyła dobre studia, prowadziła firmę i była na tyle bystra, ze zatrudniła Renee. Jej głos też nie wpływał na jej inteligencje. Podobnie jak ładna buzia i blond włosy.
Koleżanka z siłowni, która rzucił facet, szok, bo przecież piękna była, przyznała się, ze ma niska ocenę, bo jest …. głupia. Ładna = głupia.
Kochani, nie dajmy się wcisnąć w stereotyp.
Wbrew pozorom, to film z przesłaniem.
I szacun dla Amy, za dystans do swojej osoby.