Co sześć lat starożytny zakon Jiu Jitsu stawia czoła okrutnej rasie kosmitów wystawiając w walce o Ziemię najsprawniejszego wojownika. Od tysięcy lat herosi, którzy chronią Ziemię, wygrywali. Aż do teraz. Młody wojownik tuż przed decydującą walką zostaje ranny i traci nadludzkie siły. Przyszłość ludzkości wisi na włosku.
Polska ma "Klątwę Doliny Węży" a Nicolas ma "Jiu Jitsu", kariera Nicolasa od dawna szoruje po dnie ale tym filmem weszła na wyższy poziom teleportacji i zapukała od spodu. 2/10 tylko dla Tonego Jaa
Dałem radę wytrzymać 20 minut. Takiego g...na nie oglądałem już dawno. Filmy Vegi są lepsze niż to coś. Nie oglądajcie tego przenigdy.
Problemem Nicolasa Cage nie jest to, że upadł na samo dno (bo to, może się zdarzyć każdemu) tylko to, że zamiast spróbować się stamtąd wydostać, to zagrzebuje się w mule coraz głębiej. Jak sobie przypomnę dawnego Nicolasa i np. "Dzikość Serca", to aż się wyć chce z rozpaczy nad tym jak tak można sobie spier......
Czy ktokolwiek łudził się, że Jiu-Jitsu będzie można potraktować jakkolwiek serio? Teoretycznie to adaptacja jakiegoś komiksu, ale nie oszukujmy się, to bardzo tania podróbka Predatora przywodząca na myśl Robowar z Rebem Brownem (ale też Mortal Kombat, ale z kosmicznymi motywami). Nawet Nicolas Cage wydaje się...