Zmiana operatora i motażysty przysłużyła się filmowi. Powstał prawdziwy balet przemocy. Z jeszcze lepiej zainscenizowanymi scenami walk, lepiej sfotografowanymi i zmontowanymi. Prawdziwa poezja ruchu. Przypomina pierwszego Bourne'a, nie tego szatkowanego Paula Greengrassa, ale tego płynnego Douga Limana czyli "Tożsamość Bourne'a". Coś wspaniałego. Jeszcze tylko Martin Campbell tak pięknie inscenizuje sceny walki ("Casino Royale", "Maska Zorro", "GoldenEye").
Stara szkoła: staranne zdjęcia, montaż praktycznie przezroczysty, nieinwazyjny.