Tu nie chodzi o to że film jest musicalem. Kiedy twórcy ogłosili że idą właśnie w tym kierunku bardzo mnie to zaintrygowało a Gaga w roli Harley Quinn dodatkowo zaostrzyła apetyt. Film rozczarowuje jednak z innych powodów, a mianowicie rozczarowuje to co zrobili z samym Jokerem. W pierwszej części widzimy jak Artur z niepozornego faceta zamienia się w żądnego krwi psychopatę i wydawało się że w drugiej części twórcy pójdą na całość. Niestety dostaliśmy film o walce z samym sobą, którego znaczna część rozgrywa się na sali sadowejp. Boli też to co zrobiono z postacią Harley. Jak zapewne wszyscy wiedzą bohaterka w komiksach była psychiatrą i właśnie ten aspekt dawał ogromne pole do popisu. Ja osobiście liczyłem że Harley pomoże Jokerowi wydostać się z więzienia i razem wyruszą w szaloną podróż, coś w stylu "Urodzonych morderców" w wersji śpiewanej. Rozczarowuje też czas ekranowy Gagi którą widzimy w filmie łącznie około 30 minut. Piosenkarka gra swoją rolę bardzo dobrze ale niestety nie ma okazji do rozwinięcia skrzydeł. Sceny musicalowe są kompletnie zbędne a zakończenie lepiej przemilczeć. Rozumiem że Phoenix nie chciał już robić sequelow ale można to było inaczej rozegrać.