Fantastyczny film przygodowy w reżyserii Douga Limana ("Tożsamość Bourne'a", "Mr. and Mrs. Smith"). Reżyser mógł się trochę bardziej postarać, fabułę też by można było trochę zmienić, ale aktorzy i efekty są okej, więc daje 8/10.
Według mnie śmieszny i strasznie ale to strasznie naciągany... zrobiony dla Amerykanów którzy nie maja pojęcia o świecie
(np zasadach fizyki) i żeby nie było lubie fantazy ale jak mają rece i nogi a nie takie teleportowanie z dupy że o sprzecznościach w samym filmie nie wspomnę...
Z tym łamaniem zasad fizyki jest różnie. W powieści sf można łatwiej w takiej sytuacji wybrnąć, zaś w filmie jest juz znacznie trudniej. Bardzo często czytam na forum zarzuty, że jakiś tam film fantastyczny łamie zasady fizyki. Ciekawe, że horrorm raczej się tego nie zarzuca, a przecież i to i to fantazja. Problem z tym drugim członem - "naukowa". Tymczasem, czytałem kiedyś książkę o skokach w przestrzeni, nie pamiętam tytułu. Bardzo mi się podobała. Być może to na jej podstawie zrobiono ten film - w książce chodziło mniej więcej o to samo - ale była znacznie ciekawsza i bardziej rozbudowana. W każdym razie w książkach na ogół pewne działania przeciwne fizyce jakoś nie rażą, a w flmie od razu.
To takie moje spostrzeżenie odnośnie poruszonego przez Ciebie łamania zasad fizyki. A co do samego filmu, to straszliwie średniacki, bez polotu i tak jak kolega wyżej napisał, reżyser na prawdę mógł się bardziej postarać. Pozdro :)
Zgadzam się z Tobą i również uważam że w książkach znacznie łatwiej kreować świat fantazy czy sf, jednak reżser powinien zdawać sobie sprawę z trudności i chociaż przedstawić to w sposób nie rażący oczu... Chciałbym jeszcze dodać, chyba o tym nikt nie wspominał motywy jakimi kierują bohaterowie są czasami (przynajmniej dla mnie) niezrozumiałe. To by było na tyle...
Pozdrawiam i wątpię żebym wracał do niego kiedykolwiek ;)
Jeśli mówisz o książce Stevena Goulda pt. "Jumper", to na jej podstawie powstał ;)
A brzmi jakbyś o niej mówił. Dopiero co skończyłem czytać i dlatego wziąłem się za film. Który w porównaniu z książką jest po prostu do dupy. W książce było ciekawie. Nie miałem czasu za bardzo czytać, ale siadłem żeby pół książki na raz przeczytać bo się zaczęło robić ciekawie. A tutaj kicha.
Tam David Rice miał ojca alkoholika, który go bił (w filmie nic nie robił, nie wiadomo w ogóle po co w takim razie młody uciekał). Zaraz przed 18 urodzinami uciekł z domu, o mało go nie zgwałcił kierowca tira, jak łapał stopa. Potem mieszkał w Nowym Jorku i tam poznał Millie, w teatrze. Była od niego kilka lat starsza, już na studiach. Matkę znalazł poprzez prawnika na Florydzie, zniknęła jak miał 12 lat, przechodziła rekonstrukcję twarzy i się leczyła psychiatrycznie - tak ją ojciec Davy'ego urządził.
Tam on był jedyną taką osobą na świecie. Sam się zastanawiał nad prawami fizyki - że jak skoczył z półki skalnej i się teleportował z powrotem na nią to powinien zachować pęd i go powinno wgnieść w ziemię, a on tak jakby się pojawiał w nowym miejscu po prostu, jakby tam stał cały czas.
W filmie dodali S. L. Jacksona, nakombinowali, jego matka w ogóle znikąd się pojawiła w Rzymie. Gniot i tyle.
O właśnie. Dobrze, że przypomniałeś mi autora. Jak sobie przypomniałem teraz książkę, to aż mnie ciarki przeszły. Już szukam i zabieram się za czytanie. :)
film średni (zwłaszcza jak na komiksową konwencję), parę niedociągnięć w fabule rzuca się w oczy, to fakt, ale akurat matka w Rzymie nie wzięła się znikąd - jako Palladynka dostała zapewne rozkaz od Rolanda (on nie wiedział jeszcze o ich powinowactwie) zabicia Jumpera - a ta co oczywiste, zamiast go zabić, tylko ostrzega przed grożącym niebezpieczeństwem.