Ilość pozytywnych głosów i recenzji mogłaby skłonić człowieka do przeświadczenia, że oto pojawiło się arcydzieło, które po wieki wieków zapisze się w filmowych kronikach. Wg mnie jednak te entuzjastyczne głosy są trochę na wyrost. Film, owszem, ma przyjemne dla ucha teksty, beztroską muzyczkę i dobrą grę aktorską (Przed Page jednak wysunąłbym Cerę i Garner do pierwszego szeregu), ale jednak mnie nie urzekł na tyle, by nagradzać go oskarami i to w podstawowych kategoriach.
Jako komedia film nie był wielce zabawny, choć ratują go w tym aspekcie wspomniane teksty (tutaj brawa dla Cody, bo za linię fabularną się nie należą), choć niektóre kwestie były trochę za bardzo zmanieryzowane jak na kwestie szesnastoletniej dziewczyny, która (grana przez niespełna 21-letnią ! już Page) nie była dla mnie wystarczająco wiarygodna.
Zaskoczyła mnie za to Garner (szczególnie w scenie w centrum handlowym, gdy spotyka Juno) oraz Michael Cera, którego chciałoby się wziąć pod ramię i przytulić za urzekającą nieśmiałość i skromną adorację Juno jaka bije wręcz od jego postaci. Aktorsko jednak było wiele lepszych filmów w tym roku (Eastern Promises, American Gangster, Before Devil knows You're dead) choć brak wyrazistych damskich kreacji. Lepiej niż Page wypadła wg mnie Blanchett czy Christie (albo, tutaj zaryzykuję, Sienna Miller w Interview Buscemi'ego), ale Oskarowa decyzja w tej kategorii już chyba zapadła...
Tyle w kwestiach formy, teraz merytorycznie (kilka spojlerów):
Film poległ w moim odczuciu jako dramat. Ot, opowieść o nieodpowiedzialnych ludziach, których wiedza o podstawach antykoncepcji jest równa zeru, a do łóżka chodzą z nudów (Juno) lub którzy nie wiedzą co ze swoim życiem zrobić więc robią to, co im inni mówią, a refleksja przychodzi dosyć późno (Mark - grany przez Bateman'a).
Niełatwy temat niechcianego i przedwczesnego macierzyństwa został tutaj liźnięty. Film idzie po najmniejszej z możliwych linii oporu i pokazuje, że taka ciąża to pikuś. Znajdziesz dziecku rodziców zastępczych, rodzice będą się cieszyć, szkoła będzie cię kochać, a ostatecznie można ciążę usunąć. Chyba jednak życie tak proste nie jest. Dziecko trafia już nawet nie do rodziców zastępczych, a do rodzica i tym sposobem nie ma tatusia. Dobrze, że chociaż jest kochająca matka. Tak na marginesie ciekawym zagadnieniem jest wybór między opcją adopcji otwartej i zamkniętej, wszak jakikolwiek kontakt z oddanym dzieckiem może wzbudzić niepożądane emocje u biologicznej matki, więc otwarta jest trochę ryzykowna...
No i kompletnie niewiarygodnie rozbudzona "miłość" Juno do Bleeker'a podczas rozmowy z ojcem. Czy nie zniknie po kolejnej poważnej rozmowie z kimś innym?
Ogólnie film słodki i przyjemny (kategoria PG-13 też robi swoje tym sposobem niektóre dialogi serwują nam słowa jak frickin' czy friggin' kiedy sytuacja aż się prosi żeby przekląć) i w tej konwencji bardzo fajny. To wszystko za mało jednak żeby nagrodzić ten film jako obraz roku. Lepiej już przyznać oskara "No country...", bo ten w swoim gatunku jest jako thriller dziełem wyśmienitym.
7/10