Wymuszone dialogi. Irytująca główna bohaterka. Mierna gra aktorska pary, która miała przyjąć dziecko. Scena z usg mnie, kiedy to pielęgniarka próbuje powiedzieć swoje trzy grosze, a macocha Juno triumfalnie ją gasi, albo zachwyty nad rekwizytami z pokoju Marka - sztuczne do bólu. Jeśli miała być to komedia, to coś mało się śmiałem. Raczej się nudziłem i irytowałem, niż śmiałem. Chyba zgred ze mnie. Jeśli miał być to dramat, to jakoś specjalnie się nie wzruszyłem, czy też przejąłem.
Z plusów, mogę wymienić jedynie sympatyczną postać Bleekera oraz to, że w pewnym sensie film promuje pozytywne zachowania.
Ale jeśli chodzi o wrażenia artystyczne- zawiodłem się. Zdecydowanie poniżej oczekiwań. Nominacja do Oskara?? To chyba jakaś pomyłka. Jednakże, jeśli ktoś gustuje w leciutkich filmach, film może się spodobać.
Moim zdaniem rola glownej bohaterki byla swietna. A jezeli chodzi o typ filmu... kazda komedia jest tragedia...
Bez przesady. To jest całkiem w porządku film. Leciutki powiadasz - no i racja,no i w porządku, on innego nie udaje i nie stara się innym być. I w takich chyba kategoriach można go oceniać, niemalże kino familijne, no i cóż, kto nie chce filmów familijnych, niechże nie ogląda:) Nie trzeba ich przecież lubić, sama nie przepadam za takimi. Ale Juno mi sie oglądało sympatycznie.