Juno

2007
6,7 205 tys. ocen
6,7 10 1 204659
7,4 53 krytyków
Juno
powrót do forum filmu Juno

"Juno" to kolejna już w ostatnich latach przewrotna wersja bajki o Czerwonym Kapturku. Po raz drugi w roli głównej zagrała Ellen Page, i podobnie jak w "Pułapce" wykazała się dojrzałością zdecydowanie przewyższającą jej wiek.

Najnowsze dzieło twórcy "Dziękujemy za palenie" to przebojowa komedia o nastolatce, która przechodzi szybką szkołę życia, kiedy okazuje się, że jest w nieplanowanej ciąży. Znakomicie zarysowani bohaterowie, świetne dialogi i przewrotność fabuły składają się na całość, która bawi, a jednocześnie pozostaje bardzo 'życiowa'. Naprawdę jest to kawał świetnej roby, z całą pewnością zasługujący na uwagę widzów.

torne

"Juno to (...) wersja bajki o Czerwonym Kapturku"? w którym miejscu?

ocenił(a) film na 8
juliee_

w każdym, choć rzecz jasna najbardziej odwołuje się na samym początku, kiedy to Juno w czerwonym kapturku wybiera się do lasu... znaczy się apteki :)

torne

Przyznaję, że również przyszło mi to do głowy widząc Page w tym czerwonym kapturze ;) Jak "Pułapka" rzeczywiście była niejako nową wersją tej historii, gdzie role Wilka i Czerwonego Kapturka się odwróciły, tak tutaj widzę co najwyżej nawiązanie, bo historia moim zdaniem nijak ma się do "Czerwonego Kapturka".

ocenił(a) film na 8
Albertino

oczywiście, że możemy tu mówić jedynie o inspiracji, bajka o Czerwonym Kapturku jest tu tylko punktem wyjścia, pytaniem o to kto jest dojrzały, a kto nie. W końcu w szerszym sensie bajka o Kapturku to przestroga przed zgubnym wpływem uprawiania seksu. Wilk jest tym, który ma chrapkę na 'koszyczek' dzieczynki. Jednak w "Juno" to raczej wilka należy ostrzec przed Czerwonym Kapturkiem, który jest nie tylko bardziej rezolutny ale też i bardziej dojrzały życiowo.

torne

dla mnie to jest nadinterpretacja (z tym lasem-apteką) ;)

o ile z "Pułapką" mogę się zgodzić to jak dla mnie "Juno" ma się nijak do "Czerwonego Kapturka".
nie, przepraszam, Juno w początkowej scenie ma czerwoną bluzę z kapturem ;p

kto jest wilkiem? :D

juliee_

Ja jestem wilkiem:] Złym i podłym:)

ocenił(a) film na 7
torne

Czy na pewno taki wspaniały? 7/10
Ilość pozytywnych głosów i recenzji mogłaby skłonić człowieka do przeświadczenia, że oto pojawiło się arcydzieło, które po wieki wieków zapisze się w filmowych kronikach. Wg mnie jednak te entuzjastyczne głosy są trochę na wyrost. Film, owszem, ma przyjemne dla ucha teksty, beztroską muzyczkę i dobrą grę aktorską (Przed Page jednak wysunąłbym Cerę i Garner do pierwszego szeregu), ale jednak mnie nie urzekł na tyle, by nagradzać go oskarami i to w podstawowych kategoriach.

Jako komedia film nie był wielce zabawny, choć ratują go w tym aspekcie wspomniane teksty (tutaj brawa dla Cody, bo za linię fabularną się nie należą), choć niektóre kwestie były trochę za bardzo zmanieryzowane jak na kwestie szesnastoletniej dziewczyny, która (grana przez niespełna 21-letnią ! już Page) nie była dla mnie wystarczająco wiarygodna.
Zaskoczyła mnie za to Garner (szczególnie w scenie w centrum handlowym, gdy spotyka Juno) oraz Michael Cera, którego chciałoby się wziąć pod ramię i przytulić za urzekającą nieśmiałość i skromną adorację Juno jaka bije wręcz od jego postaci. Aktorsko jednak było wiele lepszych filmów w tym roku (Eastern Promises, American Gangster, Before Devil knows You're dead) choć brak wyrazistych damskich kreacji. Lepiej niż Page wypadła wg mnie Blanchett czy Christie (albo, tutaj zaryzykuję, Sienna Miller w Interview Buscemi'ego), ale Oskarowa decyzja w tej kategorii już chyba zapadła...

Tyle w kwestiach formy, teraz merytorycznie (kilka spojlerów):
Film poległ w moim odczuciu jako dramat. Ot, opowieść o nieodpowiedzialnych ludziach, których wiedza o podstawach antykoncepcji jest równa zeru, a do łóżka chodzą z nudów (Juno) lub którzy nie wiedzą co ze swoim życiem zrobić więc robią to, co im inni mówią, a refleksja przychodzi dosyć późno (Mark - grany przez Bateman'a).
Niełatwy temat niechcianego i przedwczesnego macierzyństwa został tutaj liźnięty. Film idzie po najmniejszej z możliwych linii oporu i pokazuje, że taka ciąża to pikuś. Znajdziesz dziecku rodziców zastępczych, rodzice będą się cieszyć, szkoła będzie cię kochać, a ostatecznie można ciążę usunąć. Chyba jednak życie tak proste nie jest. Dziecko trafia już nawet nie do rodziców zastępczych, a do rodzica i tym sposobem nie ma tatusia. Dobrze, że chociaż jest kochająca matka. Tak na marginesie ciekawym zagadnieniem jest wybór między opcją adopcji otwartej i zamkniętej, wszak jakikolwiek kontakt z oddanym dzieckiem może wzbudzić niepożądane emocje u biologicznej matki, więc otwarta jest trochę ryzykowna...
No i kompletnie niewiarygodnie rozbudzona "miłość" Juno do Bleeker'a podczas rozmowy z ojcem. Czy nie zniknie po kolejnej poważnej rozmowie z kimś innym?

Ogólnie film słodki i przyjemny (kategoria PG-13 też robi swoje tym sposobem niektóre dialogi serwują nam słowa jak frickin' czy friggin' kiedy sytuacja aż się prosi żeby przekląć) i w tej konwencji bardzo fajny. To wszystko za mało jednak żeby nagrodzić ten film jako obraz roku. Lepiej już przyznać oskara "No country...", bo ten w swoim gatunku jest jako thriller dziełem wyśmienitym.

7/10

PS. No i "Thank You for Smoking" o wiele lepszy jak dla mnie...

GodFella

Nie wiem, co jest ze mną nie tak, ale w jakiś sposób te amerykańskie komedie nie zachwycają mnie. Ani „Mała miss”, ani teraz „Juno”. Ogląda się to przyjemnie, zagrane dobrze, zabawne nawet, ale ogólnie 30 minut po seansie w zasadzie całość ulatuje. Żeby bardziej ukonkretnić, w „Juno” głównie przeszkadzały mi dwie rzeczy: po pierwsze zakończenie. Jakby inspiracją była dla niego porada z kalendarza dla nastolatek. Juno oddaje dziecko i co? I nic. Zero emocji, zero reakcji. Przecież to było jej dziecko, a ona oddała je jak sweter. Takie przeżycie chyba jednak należało potraktować trochę bardziej poważnie, bowiem po czymś takim każda amerykańska nastolatka pomyśli: „no kurde, jak zajdę, to odnajdę Jennifer Garter, Gurnter czy jak jej tam, oddam bachora i po krzyku. Zaraz zadzwonię po Boba, wypróbujemy nowy fotel taty...”. Wcale nie chodzi mi o to, by bohaterka wyrywała sobie włosy z głowy, rozdzierała szaty etc., ale ta kwestia została potraktowana zbyt gładko, bez emocji, po prostu pusto. Przełyka się to wszystko jak tabletkę bez popicia.

Druga rzecz, która odrobinę mi przeszkadzała to właśnie Jennifer Garner. Rola i owszem, dobra (jak na nią, to nawet bardzo dobra), ale chyba Jennifer trochę przesadziła i nie do końca szczęśliwie wybrała środki do sportretowania swojej bohaterki, bowiem dla mnie Vanessa jawiła się bardziej jako ktoś z zaburzeniami psychicznymi niż odpowiednia kandydatka na matkę adopcyjną. Te jej gesty, nieprzytomne spojrzenia w dal... Chociaż z drugiej strony, gdyby Juno w Stanach szukała kogoś zdrowego psychicznie, to pewnie wychowywała by dziecko przez długie lata...

ocenił(a) film na 7
Ove

"ale ta kwestia została potraktowana zbyt gładko, bez emocji, po prostu pusto"
no właśnie tą pustkę emocjonalną mam na myśli :) To w sumie przede wszystkim komedia, więc nie ma się co czepiać za bardzo, ale jeśli się podpina do komedii taki temat jak niechciana ciąża no to siłą rzeczy powstaje dramat.

"Druga rzecz, która odrobinę mi przeszkadzała to właśnie Jennifer Garner"
Sprawa z tą panią tak wygląda, że nie pokazała nigdy wcześnie chociaż odrobiny kunsztu aktorskiego, a tu taka zmiana. Postrzegając jej kreację przez pryzmat poprzednich ról to jest różnica kilku klas. Ale wydaje mi się, że pomijając je i tak zagrała świetnie.

"Chociaż z drugiej strony, gdyby Juno w Stanach szukała kogoś zdrowego psychicznie, to pewnie wychowywała by dziecko przez długie lata..."
Przesadzasz :)

GodFella

"Juno oddaje dziecko i co? I nic. Zero emocji, zero reakcji."
a scena w szpitalu? [w której Bleeker i Juno leżą przytuleni na jednym łóżku]

nie wiem jakich reakcji/emocji spodziewasz się po 16-latce :)

ocenił(a) film na 8
Ove

A mnie tam "Mała Miss" chyba nawet bardziej się podobała niż "Juno" :)

Muszę też powiedzieć, że zakończenie w "Juno" mnie osobiście bardzo się spodobało. Nie zatrzymuje dziecka, co byłoby najgorszym z możliwych wyborów, a jednocześnie wcale nie jest niewzruszona, scena w szpitalu jest może drobna, ale jednak jednoznaczna

Bo może i Vanessa ma jakieś zaburzenia. W niezależnych produkcjach w końcu ekscentrycy są tymi 'normalnymi' :))

torne

Page sportretowała Juno w bardzo dojrzały sposób, i w tym momencie chyba wszyscy się zgadzają, tak więc i jej emocje/reakcje, o które pytasz, powinny być dojrzalsze. Gdyby film skończył się na scenie w szpitalu, to nie miałbym żadnych „ale” w tej kwestii (aczkolwiek sam film z pewnością byłby w jakiś sposób niekompletny), jednakże zakończenie, jakie zostało nam przedstawione w filmie dla mnie zalatuje uproszczeniem, by amerykańskie nastolatki poczuły się lepiej. Do mnie jakoś to nie trafia.

Pomijając już wątek zdrowia psychicznego Vanessy, to pozostaje życzyć Garner, by w przyszłości nie schodziła poniżej poziomu, który tu zaprezentowała, a być może widzowie wybaczą jej „Daredevila” i „Elektrę”.

Ja osobiście w niedzielną noc „Juno” nie będę kibicował w żadnej z kategorii.