Kocham filmy o dinozaurach. I mialem nadzieje, ze ten bedzie swietny ogladajac zwiastun.
Troche sie zawiodlem. A raczej bardzo.
Zamiast dinozaurow mamy wcisniety z doopy watek szaranczy. Po co? I ten badacz, ktory ma kryzys egzystencjonalny, bo oj oj stworzyl potwory. Serio?
Ostatnia scena? Gorrrraca walka dwoch samcow alfa i oczywiscie uciekajacy bohaterowie.
Dziewczyna sie katapultuje i trafia do dzungli, a jej niesmiertelny facet i nowopoznana kolezanka na kre lodowa, z ktorej wychodza calo i w ciagu 2 sekund magicznie teleportuja sie do wyzej wspomnianego rudzielca.
Magicznym trafem przy komputerze pojawia sie tez asystent zlego bohatera i ratuje 3 ofiary z ostrych zebow… nie wiem jakich dinozaurow. Do tego wszystkiego absolutnie nikt i zadne kamery go nie rejestruja, zeby na koncu widowiskowo sie odwracic na piecie z bohaterskim ,,ja nie jestem Toba’’ i zostawic swojego pracodawce w szoku.
Zly charakter jest troche nieogarem, w sumie ciekawie to zrobili, ale OCZYWISCIE pod koniec zostaje zjedzony przez dinozaury. No, no. Nie spodziewalem sie tego!
Cala 7 bohaterow z Maisie na czele, ktora pasuje do tego filmu jak ja do zawodu zakonnicy; Alanem, ktorego czapka tajemniczo wraca do niego w pociagu czy nie wiem co to bylo chociaz wczesniej jej nie mial w laboratorium; Ianem - wiecznie pozytywnym glupkiem; Ellie, pilotka, ktora zostaje nawrocona; bohaterem, ktory jest silniejszy od dinków i rudzielcem, ktory zawsze ma twarz jak z filmow marvela cudownie przeżywa wszystkie niebezpieczne sytuacje, wszyscy sa szybsi od dinozaurow i nikt nie ma nawet zadrapan ani zlamanych konczyn.
Dno.
Jedyny smieszny moment byl kiedy Alan przestraszyl sie dinozaura wchodzac po schodach.