Co powstanie z połączenia braku gry aktorskiej, gównianego scenariusza i ok 20 min pokazywania dinozaurów w filmie o dinozaurach?
Jurassic World Dominion.

Idąc na ten film nie spodziewałem się wile. JW Upadłe Królestwo, pokazało, że można z widza zrobić totalnego idiotę, jednak miałem nadzieję, że skoro dinki rozeszły się po świecie, to będzie ich dużo na ekranie i będą najważniejszą częścią fabuły.
Myliłem się. Najważniejszą częścią fabuły była... genetycznie wzbogacona szarańcza.

Wszyscy główni bohaterowie (ci z oryginalnego JP i z poprzednich części JW), kręcili ten film z nieukrywaną przyjemnością, tego jestem pewien.
Skąd ta pewność? Ano z stąd, że reżyser musiał im powiedzieć coś w stylu "słuchajcie, nie oczekuje od was wiele, macie biegać, skakać, walić kiepskimi onelinerami i to tyle. Nie wysilajcie się".
Zdaję sobie sprawę, że to nie dramat obyczajowy i że zarysowanie głębi postaci nie jest tu potrzebne, ale na miłość wszystkich bogów, cała główna obsada grała tak, jakby występowała w reklamie coca coli, na czele z Isabellą Sermon (Maisie), która przez cały film grała Steven'a Seagala - miała ciągle ten sam wyraz twarzy.

Przedstawiony w tym filmidle główny antagonista - Lewis Dodgson - to najgorsza kreacja postaci negatywnej, jaką widziałem. Pomijam już słabe aktorstwo pana Scotta Campbella, ale scenarzysta też nie był dla niego łaskawy, wymyślając mu linie dialogowe i tworząc charakter jego postaci.

Fabuła jest z cyklu - gnamy na złamanie karku, tak aby jakikolwiek sens i ciąg przyczynowo-skutkowy nas nie dogoniły.
Ciężko tu coś wymienić konkretnego, bo cały film to absurd, ale proszę bardzo - Owen razem z Claire i nową poznaną przemytniczką o złotym sercu Kaylą, lecą samolotem, który zostaje zaatakowany w powietrzu i zaczyna spadać. Owen katapultuje Claire, po czym on i Kayla rozbijają się. Claire ląduje w sercu lasu i widzi w oddali jak bardzo daleko od niej, rozbił się samolot. Owen i Kayla wychodzą z katastrofy bez szwanku (dosłownie, żadnego zadrapania, siniaka, nic) i w bardzo krótkim czasie (wnioskuję to po tym, że nadal jest jasno) odnajdują Claire w środku ogromnego lasu pełnego rożnego rodzaju dinozaurów (kapuje, że w fotelu był nadajnik, ale k****, kilkanaście/kilkadziesiąt kilosów przez las pełen maszyn do zabijania, to był dla nich spacerek).
Cudowna jest też ostatnia "walka" T-Rexa z Gigantozaurem. Jedyne czego mi w niej zabrakło to przybicia "piątki" pogromców Gigantozaura <3

Absurdów jest cała masa a dinozaurów niewiele, dlatego polecam omijać tego kasztana szerokim łukiem.