...ale to nadal odgrzewane kluchy. Nic nowego, nic pięknego. Sceno - badziewko. Cóż tu jeszcze dodać czy ujęć... Po sutym obiadku obejrzeć i se walnąć drzemkę - bez komentarzy.
Oczywiście masz racę. Jak stare polskie przysłowie mówi: "dobra świnia wszystko pożre". Takie odgrzewane kotlety były za czasów pseudo-komuny w każdej knajpie i odgrzewano je często kilkakrotnie - bo zagrycha była obowiązkowa :-) ale nie każdy ją zjadał. Ale przecież nie chodzi o napchanie brzucha po brzegi jakąś filmową treścią tylko może być znacznie skromniej ale smaczniej.
Chodzi o to, że film nie wnosi absolutnie nic nowego. Już po kilkunastu minutach wiadomo jaki będzie jego przebieg i zakończenie.
Nawet detale odgaduje się z kilkunastominutowym wyprzedzeniem. Oczywiście tak zareaguje wytrawny widz który obejrzał 3 pierwsze części.
Dla wielu innych którzy z Jurassic itd. nie mieli dotąd nic do czynienia zapewne będzie to fajny i ciekawy film.
Technicznie ok?
"Jurassic World" ma gorsze efekty specjalne od filmów Spielberga i Johnstona. Jednak te dinozaury animatroniczne jedynie wspierane przez efekty specjalne robiły dużo większe wrażenie niż te w pełni wygenerowane przez komputery. Te u Spielberga i Johnstona mają ciężar (ziemia pod nimi drży), ich skóra jest pokryta łuską, porami, z ich nozdrzy wychodzi prawdziwe powietrze.
To wszystko naprawdę dodawało realizmu!