Czytam komentarze i dużo w nich jest napisane o feminizmie, niektórzy piszą nawet jakie to strasznie lewackie kino, itp.
Ja mam odmienne zdanie.
Po pierwsze sytuacja kobiet w tamtych czasach była o wiele trudniejsza i nie uważam żeby jej obraz w filmie był bardzo przesadzony.
Po drugie. Czy ktokolwiek zauważył że film jest także o historii Włoch? Opowiada przecież o wielkiej zmianie jaka nastąpiła w tamtym czasie- powstaniu republiki (to nad tym jest to głosowanie w końcówce filmu). W tym kontekście główna bohaterka jest poniekąd personifikacją zwolenników republiki i niższych warstw społeczeństwa, a jej mąż (nerwowy, bo był na dwóch wojnach) i teść (nie bez powodu umiera w dniu referendum, i nie jest to zabieg mający urozmaicić akcję) personifikują zwolenników monarchii i starego porządku. Nawet żołnierz amerykański ma swoją rolę, bo przecież bez pomocy amerykanów ta demokratyzacja raczej nie byłaby możliwa.
Jeżeli zwrócicie na to uwagę to cały film odbiera się inaczej.
w dniu referendum, We Wloszech glosowania trwają 2 dni, niedziela i poniedzialek. Dlatego polski tytuł Jutro bedzie nasze nie oddaje do konca atmosfery momentu w ktorym Delia traci nadzieję na pojscie na glosowanie, bo zmarł teść, ale w pewnym momencie przypomina sobie ze glosowanie jest jeszcze jutro. Wypowiada do siebie te slowa: "Jest jeszcze jutro" dodajac sobie tym otuchy. I taki jest oryginalny tytuł filmu.
Wypowiada do siebie te slowa: "Jest jeszcze jutro". Akurat pamiętam, że powiedziała Jutro będzie nasze. Przyznam się, że myślałem, że w niedziele to chciała odjechać z Nino na północ. Jeżeli faktycznie chciała zagłosować to przyznam, że jestem rozczarowany.
Ja też myślałem, że chce nawiać, sądziłem, że ów papier to bilet na pociąg. To - w jakimś sensie - zaskakujące zakończenie powoduje jednak, że film kończy się z większym przytupem.
kaymann, w polskim tłumaczeniu mówi "jutro będzie nasze" dla spójności z tytułem, ale po włosku jest to "c'è ancora domani" - czyli właśnie jest jeszcze jutro
Zgadza się. Ale wiesz, czasem nie pasuje tłumaczyć dosłownie. Według mnie w tym przypadku tak jest akurat lepiej. Ale to taki wyjątek od reguły, w wi3kszości prsypadków włoskie tytuły jedzie się kalka w kalkę: La vita è bella, C'era una volta in West, La dolce vita czy La grande bellezza. A pewnie jest więcej przykładów. Także zaprzeczających mojej obserwacji ;)
Hmm, dla mnie to jeden z nietypowych filmów, który jest bardzo niedosłowny. I ma dla mnie dwa zakończenia... sugerowaną ucieczkę z Nino... i głosowanie... naraz. Głosowanie jest takim wieloznacznym akcentem... który mówi wiele rzeczy naraz: 1. bedziemy głosować... 2. nie będziemy słuchać się mężów... 3. Będziemy wiązać się z kim chcemy... Głosowanie jest drogą wyzwolenia wszystkich kobiet... reżyserka chciała odnieść się do wyzwolenia połowy społeczeństwa... ucieczka z Nino byłaby wyzwoleniem jedynie osobistym, tej jednej kobiety (choć wiadomo, w kinie czytamy historię jednostki jako opowieść uniwersalną). Głosowanie uwalnia wszystkie kobiety.
SPOILERTego się nie dowiemy. Kwestia interpretacji. Kto wie, może w niedziele zrobilaby jedno i drugie
Ja myślę, że film celowo wodzi widza za nos i my właśnie MAMY myśleć, że chodzi o ucieczkę z Nino, tymczasem zamysł jest od początku taki, że bohaterka przygotowuje się do głosowania (gdy dostaje list, widzowie mają myśleć, że to od Nino, a tymczasem jest to przepustka / zaproszenie (?) do głosowania. Dla mnie ten właśnie fabularny twist dodaje filmowi wartości.
Dokładnie, dodaje wartości, ja myślę, i tak to odebrałam, że to, że ona idzie głosować a nie jak wszyscy myślą, ucieka z Nino to symbol tego, że najpierw trzeba odzyskać głos, by móc zmieniać życie, odzyskać, dostać prawa do czegoś. I ona to robi. To proces i ma swoje etapy. Metaforycznie, gdy ma się głos, można działać dalej, dla mnie to pierwszy etap zmian.
Dla mnie to jakby dwa zakończenia naraz. Film sugeruje ucieczkę z Nino, ale też przenosimy się na płaszczyźnie metaforycznej... do tego... że nie wystarczy uwolnienie jednostki... należy uwolnić wszystkie kobiety... i uzyskanie głosu burzy cały system, uwalnia wszystkie.
Jak przeczytałbym brednię rodzaju "lewackie kino" to w ogóle nie czytałbym dalej.
Zazwyczaj mało kto wie, że pojęcie wymyślił Lenin a współcześnie stosowane jest przez ułomnych umysłowo jako pałka do okładania tych, którzy myślą inaczej.
Gdybym przeczytała wcześniej opinię czy anons tego filmu w rodzaju: "...feministyczne, lewackie kino; film także o historii Włoch. Opowiada o wielkiej zmianie jaka nastąpiła w tamtym czasie - powstaniu republiki " - to nie zwróciłabym w ogóle uwagi na ten film i nie obejrzała go :)
Na filmwebie jest od jakiegoś czasu najazd frustratatów i trolli inspirowanych przez moskiewskich idiotów. To co tu piszą trzeba dzielić przez 10. Dla nich wszystko jest lewackie.