Całość jest jedną wielką meksykańską podróbką "Ju-on" (z tym, że tu straszy chłopiec, a jego matka pojawia się rzadko), z pomysłami zapożyczonymi z serii gier "Silent Hill" (a przynajmniej mi się tak skojarzyło). I wszystko to by się nawet całkiem dobrze sprawdzało, gdyby nie głupota scenariusza - bohaterowie zachowują się nielogicznie i wręcz się proszą o kłopoty (stanie na środku drogi w miejscu, w którym nagminnie dochodzi do wypadków to dobrzy przykład). Pod koniec pomyślałem jeszcze "na kiego ci ta strzelba, baranie?!", ale potem się wyjaśniło, że to po prostu brak inwencji scenarzysty jeśli chodzi o zakończenie.