Reklamowano mi ten film jako świetną komedię. Ale pare osób także odradzało mi tą produkcję. Cóż, samemu trzeba było się w końcu przekonać :P
I niestety... Ja się totalnie rozczarwałem. Może i fabuła jest całkiem nieźle rozpisana, jednak poczucie humoru tej produkcji totalnie do mnie nie trafiło. Zaśmiałem się ze cztery razy. A to trochę mało, jak na komedię. Aktorsko najbardziej podobali mi się... Mike Tyson i jego menadżer. I to wątek ze słynnym bokserem był najlepszym w całym filmie. Tyson i jego tygrys po prostu wymiatali. I to właśnie na tych scenach zacząłem się dopiero śmiać. A to było już dość blisko końca "Kac Vegas". Czwórka głównych aktorów, czyli Bartha, Helms, Cooper i Galifianakis, moim zdaniem wypadli przeciętnie. Najlepszy z nich był Galifianakis, który jeszcze od czasu do czasu miał jakiś dobry tekst. Ale rzadko mu się to zdarzało. Pozostała trójka kompletnie mnie nie rozbawiła. Oprócz Tysona i niezłej fabuły, największym plusem filmu jest soundtrack. Zawiera wiele świetnych kawałków, jednak piosenek z "Kick-Ass" nie przebija.
"Kac Vegas" mnie rozczarowało. Humor mi wczoraj dopisywał, więc to wina gorszego dnia nie jest. Po prostu film do mnie nie trafił, a Tyson i inne plusiki nie wystarczają na wyższą ocenę niż:
4/10