Koncepcja była może i nie oryginalna, ale za to niesłychanie plastyczna: kac i czarna dziura w głowie. I faktycznie, otwarcie było idealne: tygrys opanował toaletę, kfc produkuje się gdzieś w okolicy a w barku zamiast klina jest śliczny warchlak. Do tego multum różnorakich dodatków w kontynuacji (latający materac, nieplanowany ślub, masochistyczny dentysta) i już wszyscy mogą się pisać na irracjonalną zabawę – nawet nie pijący. Niestety, tak tylko się zdawało.
Pierwsze, co mam do zarzucenia temu filmowi to gigantyczna biegunka scenarzysty: chłop leje kolejnymi wydarzeniami jak woda z rynny podczas okresu letniego w Polsce. I nie wychodzi mu to wcale na dobre. Raz, że zwyczajnie gubi kilka wątków (kurczak, dziecko – co z nimi?). Dwa, nie ma zielonego pojęcia jak je rozwinąć! Albo idzie w schemat (wątek ze ślubem), albo piętrzy bzdury (wątek z narzeczoną Stu – co to w ogóle miało być? Więcej faków nie szło zmieścić w zdaniu?), albo wybierał najgorszą z możliwych opcji: pisał obleśne i idiotyczne żarty. Humoru tak niskich lotów w życiu bym się nie spodziewał w tak dobrze zapowiadającym się filmie. Nigdy.
I tak podpi*dolony radiowóz zamienia się w pokaz smażenia jaj. Męskich. 80 tysięcy zabranych gangsterowi zamienia się w kilka żenujących dowcipów i macanie jaj. Również męskich. I tak do końca, spojler za spojlerem... Humor zaczerpnięty z co idiotyczniejszy filmików rodem z YouTube’a. Smacznego.
Mógłbym jeszcze napisać o katastrofalnych zdjęciach (ucinanie głów!) czy zaletach (całe dwa razy się uśmiałem!), więc to zrobiłem. I wystarczy.
Co gorsza, sądząc po zdjęciach na napisach końcowych, biegunka twórców jeszcze się nie skończyła. Zapowiada się soczyste porno, któremu ja dziękuję już teraz.
2/10
ja wolę biegunkę niż zatwardzenie. Ty się śmiałeś całe dwa razy, ja się śmiałem co chwilę.
To świadczy o tym że jesteś częścią szeroko pojętej masy ludzkiej i śmieszą cię durne filmy :)
Do autora tematu temu filmowi nie zarzucisz nic, złe zdjęcia cokolwiek.
To się nie liczy, ważne że masa się naoglądała reklam w TV im mądre głowy powiedziały że to fajna komedia, potem poszli do kina, zobaczyli prostacki humor no i już walą 10/10... Ważne że takie marne kino wylatuje z głowy po 5 dniach i spada z listy TOP :)
A to że większości się podoba to znaczy jedno > że film jest płyciuteńki skoro się masom spodobał.
Jest płyciusieńki, ale zabawny i nie pozuje na coś innego - ambitnego.
Byłem dzisiaj na "Wrogach publicznych" - w filmie niby przewija się wątek psychologiczny, który jest płytszy, niż humor w "Kac Vegas".
Oj tam. Wiele dobrych filmów się podoba tzn. masom. Masy są dobre i złe, i te nijakie takie... ;)
5 dni - to chyba długo myslałeś o tym filmie. O filmach, ktore mi się nie podobają zapominam 10 minut po seansie.
Wolę być częścią masy, niż udawać, że nie podobają mi się takie "płyciuteńkie" filmy, żeby inni tylko użytkownicy mnie podziwiali za to, że mam jakiś super gust, z ktorym "Kac Vegas" wogole nie może się mierzyć.
Przecież tu nikt niczego nie udaje;) Sam oceniłem dzisiaj "Wrogów..." na 5, a "Kac Vegas" na 7, a Garret dał 8 "G.I Joe";) Czy to nie są typowe filmy dla mas?
E, "G.I.Joe" ma 7/10. Właśnie napisałem temat i tak mi wyszło jakoś... Ale w Ulubionych jest nadal.
moj post był skierowany do użytkownika "rastamanior", ktory uważa że temu, komu podobał się, np. "Kac Vegas", jest częścią masy ludzkiej itd. Dlatego napisałem, że wolę być częścią tej masy, niż udawać, że "płytkie" filmy mi się nie podobają..
Jak dla mnie, płytką komedię też trzeba umieć zrobić, a wtedy zaręczam, że zaśmieją się i ci, których się tu wyzywa (bo tak to brzmi) od koneserów. Twórcy 'Kaca" widocznie tego nie potrafią. Nawet nie wiem, jak nazwać typ humoru, który tu występuje-nie jest ani absurdalny, ani do końca wulgarny, ani specyficzny, ani też kontrowersyjny. Jest nijaki, chaotyczny i poprawny. Postacie, które mogłyby go uratować, mają osobowość wypranej w pralce skarpety, różnią się tylko gabarytami. Ja się absolutnie nie wzbraniam przed śmianiem się na płytkich komediach (na takim "Dnie" ryłam jak norka), od tego jest ten gatunek, ale musi tu być jakiś styl i koncepcja-ja jej tu nie widzę. A jeśli reżyser ją ma, to rozśmieszy mnie i upadkiem na skórce od banana. Jeśli nie ma, to nie rozśmieszy mnie tygrys w łazience.
PS. Nie ma co się dziwić, że są i niskie noty-jeśli się coś obwieszcza "komedią dziesięciolecia" i reklamuje, gdzie popadnie, to ludzie się nakręcą. A im większe nakręcenie, tym większe rozczarowanie. No i kasy żal.
Dokładnie, głupawe komedie też trzeba umiec robic. Na przykład "stary, gdzie moja bryka?" - głupie, aż dudni, a mimo to śmieszy... Tzn śmieszyło, jak widziałem ostatni raz, może dzisiaj już bym tak niereagował.;)
nie zgadzam się. wszystkie te wydarzenie bardzo dobrze sie wg. mnie komponowały i tworzyły logiczną całość. myślę też, że humor jest ok. zdjęcia?? no, może faktycznie nie są najlepsze ale dobra tam - większość i tak tego nie zauważy. ogólnie jestem mile zaskoczona bo spodziewałam się durnego amerykańskiego gówna a dostałam całkiem dobrą komedię. ale to moje zdanie ;P pozdrawiam :)