Słyszałem już tyle pozytywnych opinii na temat tego filmu, że postanowiłem go w końcu odpalić. I mogę powiedzieć krótko. Słabizna. Dialogi nieśmieszne, sytuacje średnio-zabawne. Film na tyle mnie nudził, że nie chciało mi się nawet czekać do końca, żeby się dowiedzieć skąd wziął w ich domu tygrys, dziecko i radiowóz policyjny przed hotelem. Mimo tego wytrwałem jakimś cudem i nie zachwyciłem się zbytnio.
jak dla mnie śmieszna komedia, nie uśmiałem się tak dawno od czasu nagiej broni, więc jakie komedie byś polecał? ciekaw jestem, bo ostatnio ( czyt. kilka lat) nie śmiałem się z żadnej ,aż do KACa, więc czekam na propozycje
oglądałme, nie jest kaszaną, a to w świeci dzisiejszym świecie komedii jest sukcesem, ale do kac vegas dużo mu brakuje
Nie ujmując nic Haroldowi i Kumarowi, jednak wolę pośmiać się z kolesi, którzy po pijaku/naćpaniu kradną tygrysa Tysonowi i zabierają sobie ""na szczęście" skośnookiego gangsterka do bagażnika, niż dwóch takich co po burgery na panterze? lwie? gepardzie? -już nie pamiętam- jechali po zjaraniu się baką (aczkolwiek też nie był zły film na odstresowanie się). I widzisz "Mimo tego wytrwałem jakimś cudem" - a dla mnie taki "Ali G Indahouse" był na tyle żałosny, że dałem sobie spokój po 5 minutach.
Nie dziwię się. Nie wszyscy lubią tego typu humor. Ale jak się przyjrzysz to filmy z Sachą Baronem Cohenem mają nie do końca banalny humor. Np. w roli Borata było dużo naśmiewania się z Żydów...a przecież Sacha sam jest żydem. To przykład, że gość ma spory dystans do siebie. Mój pewien starszy znajomy, który jest dość trudnym gościem do rozśmieszenia i wybrednym oglądaczem filmów zachwyca się właśnie filmami Cohena. Tak więc nie uważam, że film "Ali G" był żałosny.