Dwa dni temu skusiłem się na ponowny seans. Pomyślałem, że może rzeczywiście
przesadzam ze swą jednoznacznie negatywną oceną i po prostu dałem się ponieść
trendowi. No więc obejrzałem i... wiecie co? Nie jest wcale tak zły, jak myślałem.
Dlaczego? BO JEST JESZCZE GORSZY NIŻ MYŚLAŁEM!!! Jak najkrócej opisać tego
potworka? Otóż wyobraźcie sobie każdą możliwą rzecz, jaką można spartolić przy
robieniu filmu, dołóżcie porcję głupoty, zmieszajcie te rzeczy oraz dodajcie tego
niespotykanych wcześniej rozmiarów POGARDĘ DLA WIDZA, a otrzymacie właśnie „Kac
Wawę”. Poniżej rozłożę Wam to coś na czynniki pierwsze, żebyście zrozumieli, dlaczego
jest to nie tylko najgorszy film w dziejach Polski, ale i świata (bo nawet „Troll 2” i
„Tureckie Gwiezdne Wojny” nie wylewają na widza takiej ilości wymiocin, jak „Kac
Wawa”; no i tłumaczy je trochę niski budżet).
MUZYKA
Jest dość kiepska, ale nie koszmarna. Mamy tutaj głównie trzy rodzaje dźwięków: jakieś
badziewne techno, głupie, pseudooperowe wycie oraz piosenka Dody, która jak na Dodę
jest całkiem znośna. Muzyka jest najmniej bolesną wadą filmu.
CHARAKTERYZACJA
Wbrew pozorom to też jest przykład partactwa twórców. Sonia Bohosiewicz ma tyle tapety
na twarzy, że przypomina martwą lalkę. A już w ogóle nie wiem, jaki był sens
charakteryzacji Gąsiorowskiej (w filmie - „luksusowej prostytutki”) na jakieś cholerne
zombi.
ZDJĘCIA
Sama jakość zdjęć jest bardzo dobra, kolory są bardzo wyraźne. Niestety, nie można się
tym ekscytować za bardzo, bo zawodzi byle jakie oświetlenie. To, co jednak naprawdę
woła o pomstę do nieba, to niesamowicie irytująca praca kamery. Obserwując ją, można
się zastanawiać, czy to czasem jakieś dwuletnie dziecko nie dorwało się do kamery i nie
postanowiło się nią pobawić. Bo tak to wygląda: kamera a to przyspiesza, a to zwalnia, a
to się kręci jak głupia, a to robi najazd na fatalnie oświetloną mordę Milowicza itd.
MONTAŻ
Tym z kolei musiało zajmować się jakieś dziecko z ADHD. Tak byle jakiego montażu
dawno nie widziałem. Już pomijam to, że sceny ustawione są byle jak. Ale są takie
sytuacje, że np. „bohaterowie” siedzą przy stole w klubie, kamera się kręci , nagle
CIACH! I kamera dalej się kręci, tylko zaczyna centymetr dalej. Albo Pawlicki wysiada z
samochodu, gada przez komórkę i jego postać zaczyna migać jak w jakimś cholernym
anime. Czy też na siłę wmontowane jakieś sztuczki z Matriksa (spowolniony pocisk) albo
komiksowe obrazki. Po co to – nie wiem, jedziemy dalej.
AKTORSTWO
No właśnie, czy to w ogóle można aktorstwem? Myślę, że aktorzy uznali, że mogą się po
prostu powygłupiać, a ciemny i głupi widz uzna to za aktorstwo, bo w końcu grają
„gwiazdy”, nie? Od czego by tu zacząć? Szyc po prostu cały czas się wygina tu i tam, na
dodatek śmiejąc się widzowi w twarz i bełkocząc bez sensu (przy scenie, gdy mówi „I
panie macie po 20 lat, tak?”, ręka sama składa się w pięść) . Bohosiewicz, Milowicz i
Żurawski podobnie. Pawlicki pozujący na urka-burka i Pujszo, „demon seksu” dymający
poduszkę, zasługują tylko na uśmiech politowania. Gąsiorowskiej nie wiem, co strzeliło
do głowy, żeby udawać niedorozwiniętą. Właściwie jedynym przyzwoitym występem tutaj,
gdyby tak maksymalnie obniżyć poprzeczkę (UWAGA! JEDYNA POCHWAŁA Z MOJEJ
STRONY), jest kreacja Mirosława Zbrojewicza, któremu mimo wszystko udało się coś
wykrzesać z postaci Kabana. Z tym, że jest to minimum tego, na co stać Gruchę, więc też
nie ma czym specjalnie zachwycać.
Aha, ale zaraz, słyszę jak mówicie: „A daj spokój, oni po prostu zagrali na luzie i fajnie im
to wyszło!”. Wiecie co, na luzie to grali w „Chłopaki nie płaczą” - i tam wyszło to świetnie.
A tutaj? Wiecie co? Wezmę kamerę, przejadę się do zoo, sfilmuję skaczące i
wrzeszczące małpy w klatce. Film nazwę „Sexy full wypas party w Wawie”, napiszę, że gra
Zestaw Obowiązkowy (czyli Kot, Adamczyk, Szyc i Karolak) i rozdystrybuuję do kin. Wy na
to pójdziecie i też będziecie się podniecać „Ojej, jak oni fajnie zagrali, tak na luzie!”. Bo w
Kac Wawie jest dokładnie to samo.
HUMOR
Cóż mogę powiedzieć? Może rzucę kilka próbek tutejszego „humoru”.
#1 Pujszo dyma poduszkę i łóżko się załamuje. Ha ha ha.
#2 Pawlicki usiłuje przekonać matkę, że wybiera się na roraty. W środku lata. Ha ha ha.
#3 Szyc idzie się spytać recepcjonistę, czy nie widział jego narzeczonej. Ten nie pamięta,
więc Szyc zdejmuje mu okulary i wyjeżdża mu z dyńki. Ha ha ha.
#4 Przychodzi Karolak do burdelu, coś tam bełkocze po włosko-angielsko-marsjańsku i
nie może uwierzyć, że euro jest po 2 złote. Ha ha ha.
#5 Gąsiorowska na czacie z Koterskim zadaje mu ŚMIESZNE pytania typu „Ile frank ma
batów?”. Ha ha ha.
#6(wisienka na torcie!) Szyc zmusza Bluszcza pistoletem, by zrobił loda Zbrojewiczowi. I
nagrywa to na komórkę. Ha ha ha ha ha ha!
Przyznam się, że jeden wątek mnie rozśmieszył tzn. wtedy, gdy Milowicza pogoniło do
kibla. Wiem, że to głupie, ale takie sytuacje mnie zawsze śmieszą. To jednak nie
zrównoważyło półtorej godziny nudy i psychicznego bólu.
Aha, jak ludzie się dymają, to ZAWSZE robią to w majtkach. Nie wiem, czy to też miało
nas rozśmieszyć, zresztą nieważne.
FABUŁA
A raczej jej. Uwierzcie lub nie, ale w tym w filmie po prostu nie ma ŻADNEJ fabuły.
Zwyczajnie, każda postać idzie, gdzie chce i robi, co chce. Pojawiają się zupełnie
bezużyteczne epizody (Karolak i Koterski). Tak zwane „wątki” nagle urywają się, po czym
równie nagle powracają. Na dodatek absolutnie nic nie ma sensu. Przykład: Szyc
zaczyna szukać Gąsiorowskiej, chociaż wcześniej nie wiedział, kim jest i ,uwaga,
znajduje ją niemal od razu, w nocy i to w półtoramilionowym mieście. Recepcjonista,
mimo że przez hotel przewijają się setki osób, nie tylko pamięta, kiedy widział
bohaterów, ale też zna relacje pomiędzy nimi. W sumie mogę tak ciągnąć w
nieskończoność. Uwierzcie, że ten film tak zły, tak głupi, tak obrzydliwy i tak nudny, że aż
zakrzywia czasoprzestrzeń (w filmie przez jakiś okres, mimo toczących się wydarzeń, cały
czas jest 15 godzin do ślubu).
Obejrzyjcie sobie ten film, bo to trzeba zobaczyć, żeby uwierzyć. Oczywiście możecie nie
zgadzać się z moją opinią, a mój komentarz uznać za zbyt radykalny. Być może jakimś
cudem „Kac Wawa” się Wam spodoba. Tylko jeśli tak, to po prostu napiszcie, dlaczego,
a nie wyzywajcie krytyków filmu od „bandy hejteruw” albo nie piszcie „ha ha, ponóraki, po
prodstó niee macię poczócia chómoró”, jak jak to robią smalczyk130, Kamascreen i inni
najemni klakierzy na usługach Polskiego Syndykatu Szmiry, czyli TVN, Filmmedia i paru
innych złoczyńców (a WawaKac to prostu jaśnie szanowny „scenarzysta” tego „dzieła”
Piotr Czaja, któremu jakimś cudem udało się przemycić laptop i router do swojego
pokoju w zakładzie psychiatrycznym).
Ja tam nic do filmu nie mam. Mimo ze był faktycznie absurdalny to jednak mi się odrobinę podobał. Dlaczego:
1. Jest to film odbiegający od kanwy polskiej kinematografii.
2. Czasami dobrze jest się odmóżdzić od tej całej hollywoodzkiej papki jaką ostatnio karmią nas kina i tv.
3. Widać że aktorzy się świetnie bawili podczas produkcji filmu.
4. Może właśnie tak miało być z montażem, oświetleniem zdjęciami? Wystarczy popatrzeć na filmy z serii ADRENALINA, które też są absurdalne do granic możliwości własnie z tych samych powodów?
I na koniec dodam: kwestia gustu. Jednym się podoba innym nie. Nie będę za to nikogo potępiał.
Pozdro dla wszystkich kulturalnych filmweb'owiczów niezależnie od gustów :)
Adrenalina to zamierzony kicz który z założenia miał być żałosny i debilny. Wyszło arcydzieło. Kac Wawa to ścierwo, które udaje komedię, choć nie ma praktycznie żadnej śmiesznej sceny i jest tak spartaczone pod absolutnie każdym względem, że się nóż otwiera w kieszeni.
Może producenci myśleli ze się im uda zrobić arcydzieło, jak producentom ADRENALINY? Ale niestety wyszło jak wyszło
Absolutnie zgadzam się z pkt. 1. Do niedawna myślałem, że "Ciacho" to zero absolutne, ale "Kac" obniża temperaturę jeszcze bardziej. Tak że z pewnością odbiega to od standardów.
Aktorzy tak się świetnie bawili, że potem publicznie przepraszali widzów za udział w filmie.
I to o czym wspomniał korkusuz: scena niby ostrego seksu, a facet cały czas w szortach. Żałosne.
O przeprosinach aktorów to nawet nie wiedziałem. Kto wie czy nie był to chwyt marketingowy aby zarobić większą kasę? Może ich tok myślenia wyglądał następująco:
Przeprosimy widzów, to może pójdą do kina żeby zobaczyć o co nam chodzi z tymi przeprosinami i większa kaska z filmu będzie?
Może się mylę, ale tego się akurat nie dowiemy dlaczego przepraszali i czy robili to szczerze.
Nie dam głowy, ale oprócz Raczka chyba Karolak albo Szyc wypowiadali się, ze żałują występu w tej "produkcji" i że mają świadomość że wyszła kicha. A reżyser zarówno Raczkowi, jak i im groził czymś, za niby działanie na szkodę itp. Kiedyś coś takiego mignęło mi przed oczami.
W każdym razie trudno nie kajać się za występ w "Kacu..." :-D
Ach ci celebryci. Czytają scenariusz, godzą się na występ w filmie a potem narzekają i przepraszają za udział w takim czymś, jakby nie potrafili czytać.
Podejrzewam, iż czytając scenariusz można było rzeczywiście liczyć na fajny film. Nawet grając w poszczególnych scenach - mogło to wydawać się fajne i zabawne. Dopiero jak te sceny połączyły się w film i wyszło to co wyszło, to aktorzy złapali się za głowy. Do tego kiepskie opinie i równie kiepskie wyniki finansowe. Bo nie chce mi się wierzyć, ze tylu znanych aktorów dało się wpuścić w maliny.
Najbardziej szkoda reżysera, nie wiem czy ktoś jeszcze odważy się na współpracę z nim. Bo Karolak pewnie wkręci się w jakiś serial i zapomni o sprawie.
Mi bardzo się podobała rola Gruchy, z każdą sceną bardziej żałuję, że nie widuję go w filmach częściej. I to w zasadzie tyle jeżeli o ten film chodzi.
Fajnie że jest w całości na yt :)