Jak do węża podchodziłem, bałem się że będzie kupa, a tu taka niespodzianka!
Stwierdziłem że jednak kiedyś obejrzę, opinie były mocno negatywne i byłem ciekaw czy nie są aby za mocno przesadzone.
No i niestety nie są. Bo to nawet nie kupa, ale kupa niemożebna. Naprawdę mimo wszystko podchodziłem do Kac Wawa z nastawieniem pozytywnym. Parę motywów było fajnych (kuzyn Pana Młodego ciekawy był), ale reszta...
Największy problem to brak fabuły. 10 minut filmu to ujęcia jadącego samochodu. Gdzieś mniej więcej od połowy straciłem wątek i nie wiedziałem kto w zasadzie gdzie jest i co robi. Ktoś gdzieś idzie, nie wiadomo gdzie i po co. Drugi z trzecim gdzieś jadą. Czwarty gdzieś został. Parę ujęć strzelającego pistoletu, potem ktoś idzie gdzieś indziej a po chwili scena jeszcze z innego miejsca. I tak do końca. Sporo scen ni z gruszki ni z pietruszki. Kot, grający Bułgara udający Włocha. Misiek Koterski w tradycyjnej roli imbecyla - zakładam ze to też było śmieszne. Reżyser zapewne stwierdził, że im będzie bardziej zakręcone tym lepiej, więc mamy panienki, policjantów, SB, transwestytów, psy, dopalacze, lesbijki, developerów, alfonsów, mafiozów, antyterrorystów, kolegów z wojska i ufoludki. A nie, ufoludków nie było - choć dziwię się że o nich zapomniano do kompletu. Na deser żarty ze środkami przeczyszczającymi i robieniu laski. Ubaw po pachy.
Pomysł na film w gruncie rzeczy fajny, ale perfekcyjnie zmarnowany. Ktoś kto będzie teraz chciał nakręcić coś żenującego będzie miał wysoko postawioną poprzeczkę :-)
A, i recepcjonista w hotelu zabawny był.