chcę, żądam, rozkazuję - filmie, odzobacz się!
dobra, żartowałem.
nie jest tak źle, ale dobrze też nie jest. famijna śniadaniówa bardzo niedzisiejsza do dzisiejszego zobaczenia i jutrzejszego zapomnienia ogólnie, a i w szczególe nie ma do rozpamiętywania niczego poza fantastycznie zabrużdżoną, pomarszczoną i spomarańczowioną skórą na cudownej wprost piękności twarzy pani mai komorowskiej (która w jednej ze scen z wnuczkiem dość świadomie dialoguje z innym swoim wnuczkiem z dekalogu numer jeden) (albo coś źle czytam w sumie, sam już nie wiem) (po Fin Del Mundo, Snach Pełnych Dymu oraz Chłopach mój aparat kreatywno-selekcyjny trochę nie nadąża).
poza tym minister zdrowia i opieki społecznej ostrzegał przed wszczepianiem dzieciom snów o omnipotencji - z tym jest później diablo ciężki przelot na terapii.
dostaliśmy wprawdzie blessa od samego perturaba, czciciela fraktala, acz nie każdy koźlogłowy powołany, by się w tych rejestrach poruszać i nie ma sensu nad tym wydziwiać, tudzież przyzwolenia by marzyć windować do jakiejś odwiecznej i uniwersalnej zasady istnienia.
ja na ten przykład nie mam żadnych marzeń, a istnieje i jestem bardzo szczęśliwy (jak również osobiście nie znam osoby ode mnie samego szczęśliwszej).
dał nam przykład aś niezgódka jak zwyciężać mamy - wystarczy.
lepiej jak są na kolacje piegi a nie zastrzyk.