Grzech kardynalny twórców tego paszkwilu nie polega na tym, że "nie trzymają się książki", czy nawet "nie trzymają się prawdy historycznej". Grzech polega - jak w wielu podobnych produkcjach - na wywalaniu ze scenariusza prawdy i zastępowaniu jej filmowymi schematami i kliszami. Tak jakby nie dało się zrobić filmu bez głównego bohatera - gówniarza z przerostem ego, (któremu mamy jeszcze niby kibicować), rozdartego pomiędzy uczuciami a obowiązkiem, ponieważ (oczywiście) władze są tchórzliwe i głupie, i nie rozumieją, że tu się dzieją najważniejsze rzeczy. Albo te rozhisteryzowane panienki, które chyba nie wiedzą, że od czterech lat toczy się wojna, a ich mężczyźni są żołnierzami, a to oznacza, że niestety, ale czasem muszą umrzeć. Przyszło mi do głowy, że typy bohaterów (bo wszyscy są bohaterami typowymi, nie ma ani jednej żywej postaci) przeniesiono chyba z jakiegoś filmu o młodych sportowcach, albo muzykach - działałoby tak samo. Takie same próby wykazania się, taki sam ojciec, który w swoim niezrozumieniu blokuje karierę syna. Niestety trafiło na historię, która jest świętością dla wielu Polaków, na której wielu z nas uczyło się patriotyzmu. Niewyobrażalne gówno im z tego wyszło.