Film jest bezwartościowy. Nie przekazuje w żadnym stopniu przyjaźni jaka była między Rudym, Zośką i Alkiem. Alek został po chamsku po prostu pominięty, a był równie ważny.
Nawet scena jego postrzału nie była wyjaśniona ani to jak umarł... 'Kamienie na szaniec' to książka o trzech bohaterach a nie dwóch... Chłopaki są pokazani jako jacyś gówniarze,
który rzucają kamieniami w okna dla zabawy. Film nie przedstawia dramatyzmu jaki dział się wtedy, możemy nawet odnieść wrażenie, że polakom żyje się w miarę dobrze. Zbyt dużo
uwagi było przywiązane do miłości, dziewczyn... W pierwszej połowie filmu w zasadzie zastanawiałam się czy to właśnie o tym będzie film. W książce nie jest to ważne, chłopaki tak
naprawdę nie zawracali sobie tym głowy. Film jest pocięty na kawałki, w pewnych momentach nie wiadomo o co chodzi. Szkoda tak pięknej i wartościowej historii na coś takiego.
Ten film nie powinien powstać.
Film moim zdaniem powinien powstać, ale nie w takiej formie. To nie są w żadnym wypadku "Kamienie na szaniec", które znamy i tutaj całkowicie się z Tobą zgadzam. Jest zbyt dużo zmian w fabule, zbyt dużo przekłamań i wymysłów reżyserskich. W ogóle nie wzięto pod uwagę zdania historyków, którzy domagali się zmian w scenariuszu by to wszystko było bardziej realistyczne. Miały być "Kamienie na szaniec" a wyszedł taki miks "M jak Miłość", westernu "Mściciel" z Clintem Eastwoodem oraz elementów wojennych. Dużo można powiedzieć o tym filmie, ale nie to że są to "Kamienie na szaniec".
" Moją intencją nie była jednak rekonstrukcja FAKTÓW, ani tym bardziej weryfikowanie relacji świadków przedstawianych zdarzeń " - Robert Gliński
Tak, też się z tym zgadzam. W takim układzie nie rozumiem dlaczego Pan Gliński ewidentnie się odniósł do książki nawet nazywając tak samo ten film. Mógł po prostu stworzyć film bazując na takiej historii. Ale jeżeli wiążemy to z książką, to niech już to będzie przynajmniej spójne.
Zgadzam się jedynie w kwestii postaci Alka - było jej za mało.
Tworzą się teraz wielcy patrioci i znawcy kina. Jak dla mnie film był przekazany w dobry sposób, jak wiadomo nie jest to całkowite odwzorowanie książki, ale właśnie o to chodziło Młodzi ludzie mogą się wzorować na tych postaciach, nie zostały one przedstawione w sposób wyidealizowany. Nie przewyższa Nas obraz ukazanych bohaterów. Ukazani są tutaj lidzie, którzy nie mają problemów tylko z wojną, ale i swoje własne, takie jak problemy ludzi w ich wieku. Mają swoje marzenia. Powiem szczerze, że nie chciałabym po raz kolejny oglądać suchych faktów historycznych bez występujących w nich postaci charyzmatycznych.
Calogerooooo zgadzam się. Bardzo często jest tak, że film przedstawiony jest nieciekawie. Oczywiście fakty historyczne są bardzo ważne, ale trzeba widza zainteresować czymś jeszcze. Tak jak w "Kamieniach na szaniec" - młode chłopaki, którzy próbują jakoś działać, mają na tyle odwagi, aby się przeciwstawić, ale przy tym wszystkim mają swoje życie, przeżywają miłości, rozterki.
" Oczywiście fakty historyczne są bardzo ważne, ale trzeba widza zainteresować czymś jeszcze. "
Gdyby to był film o fikcyjnych postaciach, które nigdy nie istniały to nie miałbym nic przeciwko. Gdyby to był film w stylu "Czas Honoru" - nie ma problemu a tak to jednak fakty historyczne są w tym momencie kluczowe, bo film jest o prawdziwych ludziach, prawdziwej śmierci. Jeśli bierzemy się za film o prawdziwych ludziach i prawdziwych wydarzeniach to nie możemy myśleć, że wszystko nam wolno byleby tylko ludzie przyszli do kin. Młody widz, który nie zna historii obejrzy sobie taki film i pomyśli: ten Zośka to był strasznie hałaśliwy i płaczliwy. W dodatku chciał się zabić. Utrwali mu się głowie FIKCJA. Obraz nieprawdziwy, wymyślony. Taki obraz będzie uważał za prawdę.
„ Jedynie prawda jest ciekawa ” - Józef Mackiewicz
Myślę, że jeśli polonistki zastosują chwyt: "kartkówka z treści przed przerobieniem lektury" i zaznaczą wcześniej, że zapytają głównie o różnice w faktach książka vs. film, to większość uczniów przeczyta (chociażby streszczenia szczegółowe ;) ) Ale do tego potrzeba sprytnej polonistki,a nie baby w koku po 60tce, która dalej jeszcze nie do końca ogarnęła co to jest internet
Pozwolę sobie na drobną polemikę: prawdą jest, że film różni się treściowo ze swoim literackim pierwowzorem, ale trzeba sobie zadać pytanie, czy w dwugodzinnym filmie można zawrzeć i zaakcentować wszystko. W zamyśle twórców było skonstruowanie filmu fabularnego, nie dokumentu, dlatego też uważam ekranizację "Kamieni na szaniec" za bardzo udaną. Poziom patosu, którymi zazwyczaj jesteśmy raczeni w filmach o takiej tematyce nie rozmywa tu pewnej idei i refleksji. Ktoś uszczypliwie stwierdził, że Gliński zrobił z tak ważnej historii dobre kino akcji - mam wrażenie, że do młodszej widowni łatwiej dotrzeć w ten sposób, przemycając przy tym wartości naprawdę ważne. I przede wszystkim - jak to dobrze, że na pomysł ekranizacji nie wpadł wcześniej A. Wajda, bo znów dostalibyśmy ludzi z: marmuru i nadziei, ale na pewno nie z życia wziętych.
" chłopaki tak naprawdę nie zawracali sobie tym głowy"
Po czym to wnioskujesz? Po tym, że Aleksander Kamiński nie opisywał ich miłosnych podbojów? To że o tym nie wspomniał, nie oznacza, że nie miało to miejsca. Wręcz przeciwnie. Podczas wojny miłość istniała i w czasach, gdy każdy dzień mógł być ostatnim, zajmowała bardzo ważne miejsce w życiach młodych ludzi. Trzej bohaterowie "Kamieni" nie są jakimiś robotami, ludźmi stworzonymi do zabijania wroga bez chwili refleksji czy innych potrzeb. I myślę, że film bardzo dobrze to pokazał, mimo oczywistych odstępstw od książki - niemożliwością jest zekranizować wiernie powieść i nie ma to większego sensu, bo akurat "Kamienie" są jedną z nielicznych książek, którą młodzi ludzie znają.
Przestańmy przemieniać bohaterów, ale jednak wciąż ludzi, w pół-bogów, którzy nie myśleli o niczym innym niż o ojczyźnie. Bo w ten sposób oddalamy ich od rzeczywistości, a co za tym idzie - od siebie.
Zgadzam się z Tobą w całej rozciągłości! Przez chwilę miałem wrażenie, że z Zośki próbuje wykreować się takiego zimnego 'dowódcę' kierowanego jedynie obowiązkiem wobec Ojczyzny, natomiast sceny walki o odbicie Rudego i łzy Zośki nad umierającym Jankiem przywróciły postać na właściwe tory. Wg mnie to mimo wszystko nie jest historia o II WŚ, a o przepięknej przyjaźni łączącej młodych ludzi.
Pozwolę się wtrącić i również się z Wami zgodzić. Zupełnie nie rozumiem krytyki tego filmu. Po wyjściu z kina, chyba pierwszy raz w życiu po obejrzeniu polskiego filmu, pomyślałam, że było warto. Popłakałam się przy scenie (SPOJLER!!!), gdy Zośka siedzi z mamą Rudego tuż po jego śmierci. Bardzo rzadko mi się to zdarza. Film jest piękny. Cieszę się, że powstał. Mam gdzieś, że odbiega od książki. Mam 24 lata, a książkę, czytałam jak miałam 13. Dla mnie to po prostu osobna historia, świetnie opowiedziana, pokazująca odwagę, przyjaźń, oddanie, niezłomność. Fenomenalne aktorstwo, świetna muzyka.
Jak się ogląda wywiady z ludźmi którzy wojnę przeżyli to można zrozumieć, że wtedy była zupełnie inna mentalność. Oczywiście, że każdy dzień mógł być ostatnim, był i seks i miłość, ale wtedy ludzie byli bardziej... Subtelni. No nie wiem, chociażby scena gdy Rudy jest sam na sam ze swoją dziewczyną i wchodzą rodzice. Nie wiem czy to by się mogło wydarzyć w tamtych czasach w taki sposób. Jakby to była tylko zabawna, wstydliwa scena. Wydaje mi się że ludzie bardziej stosowali się wtedy do etykiety, kultura była inna. Oczywiście nie mam zielonego pojęcia jak to na serio było, ale jak się rozmawia ze starszymi osobami o podobnych scenach to można odnieść właśnie takie wrażenie. No, ale to mnie akurat nie zbulwersowało w tym filmie. Poszłam na ten film bo myślałam, że zobaczę właśnie pełno patosu, scen w zwolnionym tempie i głównym bohaterów z którymi nie można się utożsamiać bo są zbyt doskonali. Chciałam się pośmiać. Natomiast to co zobaczyłam. Tego naprawdę się nie spodziewałam i raczej nie poszłabym gdybym wiedziała co na serio jest z tym filmem nie tak. Mi naprawdę nie przeszkadza zmienianie książkowych faktów żeby w filmie wyglądały atrakcyjnie. Ale zakłamywanie historii i kręcenie filmu z większością scen pozbawionych większego sensu... Tego nie przetrawię. Chociażby sam wygląd pracy podziemia w tym filmie. To jest śmiech na sali. Gdyby to faktycznie tak wyglądało w czasie wojny, to podziemie zostało by wytępione po pierwszych paru miesiącach. Nikt nie potrafi podjąć rozsądnej decyzji. Wszyscy robią co im się chce, buntują się, nie chcą spełniać rozkazów, chcą tylko sobie "postrzelać", potem odbijają Rudego bo "RUDY TO RUDY". Zresztą dlaczego właściwie aż tak Zośce na nim zależało? W książce to była naprawdę wzruszająca przyjaźń. Nie często zdarza mi się płakać czytając coś ale przy "Kamieniach..." po prostu nie mogłam wytrzymać. A w filmie? Nic. Nie zauważyłam żadnej epickiej przyjaźni. Wynika to z dwóch rzeczy - sztywnego Zośki, który przez cały film tylko patrzy na wszystkich wkurzonym wzrokiem i krzyczy na kogo popadnie. I braku czasu na pokazaniu tego co działo się przed aresztowaniem Rudego. Nie mówiąc już o tym, że Alek jest jakimś losowym facetem którego nie do końca kojarzę nawet teraz kiedy patrzę na plakat. Ile on miał kwestii w tym filmie? Dwie? Jak już robimy film o prawdziwych ludziach to czemu nie uhonorowano wszystkich trzech chłopaków?
Były dwie opcje. Albo zrobić film oparty na książkowej historii albo tak jak tutaj interpretację (Co zresztą w napisach końcowych na samych końcu jest zaznaczone tekstem w stylu: ... przedstawione w filmie są interpretacją wydarzeń opisanych w książce A.Kamińskiego....
Można było zrobić bardzo dobry film. Ba, przy takiej realizacji (nie powiem.. zdjęcia bardzo ładne, akcja pod Arsenałem oraz przesłuchania Rudego - wykonane perfekcyjnie), warto byłoby popracować nad scenariuszem. Może lepiej byłoby pokazać troszeczkę czasu przed wybuchem wojny po to, by ładnie poprowadzić fabułę. Wybuch wojny przerywa dotąd beztroskę i nasi bohaterowie muszą dorosnąć. Ci młodzi, pomimo wojny mają swoje problemy. Pokazany byłby Mały Sabotaż, a przede wszystkim narysowana byłaby budująca się przyjaźń. W filmie Glińskiego tego zabrakło. Oczywiście, dramatycznym momentem byłoby aresztowanie Rudego. W premierowym filmie tamto aresztowanie i odbicie stanowi trzon filmu. Ponownie jednak zabrakło czegoś troszeczkę. Wcześniej zabrakło budującej się przyjaźni, tutaj jakby nie do końca dobrze nakreślono postać Zośki. O ile cała nieprzyjemna sytuacja tworzy napięcie... to o tyle jakby sprawy wokół niej są byle jako potraktowane.
Oczywiście ten film nie jest porażką. Wspomniania kwestia realizacyjna (obraz, sceny wojenne, przesłuchań) są na naprawdę dobrym poziomie. Gra aktorska głównych bohaterów (młodych, mało doświadczonych) także nie daje mi powodów do narzekań. Poczułem pewien dramatyzm sytuacji, są momenty godne uwagi. Niestety w pełni ( i ten film jest taki, że bardzo często czegoś jakby brakuje) nie odczułem ducha przyjaźni, na której to przecież tak próbowano się skupić.
Utwór 4:30 D.Podsiadło PROMOWAŁ ten film. Hasło promował nie musi oznaczać, że piosenka ma znajdować się podczas filmu. Była tylko podczas napisów końcowych. Trochę szkoda. Być może ładnie wkomponowałaby się podczas filmu (oczywiście w formie trochę teledyskowej, a nie podczas dialogów czy akcji).
Do savonn - oczywiście, nie miałam na myśli tego, że w ogóle takie rzeczy w ich życiu się nie działy. Były obecne i nawet w książce pojawiały się takie momenty. Ale oglądając pierwsze minuty filmu, miałam wrażenie, że jest to w nim najważniejsze a zabrakło wszystkiego innego, chociażby przedstawienia tego jak ciężkie życie było wtedy.
Zgadzam się!
Muszę przyznać, że się zawiodłam. Liczyłam, że zobaczę film o głębokim pragnieniu wolności (nie mówię, że tego w filmie brakuje - bo nie brakuje, jednak jest to za mało uwydatnione). Bohaterowie byli, w mojej ocenie, za bardzo uwspółcześnieni, przez co nie do końca wiarygodni. Mam wrażenie, że to bardziej rozbudowana wersja "Akcji pod Arsenałem" (niektóre sceny zostały chyba żywcem wyjęte z filmu Łomnickiego). Z tym, że niestety nieco przerysowana. Mimo wszystko, film jest ciekawą lekcją prawdziwej przyjaźni Zośki i Rudego. Z pominięciem Alka.