Ze względu na niedociągnięcia, uważam że potencjał filmu został trochę zmarnowany. Film ma wiele zalet, ale wady były wg. mnie za bardzo irytujące..
Minusy:
-muzyka, totalnie niepasująca do czasów II Wojny Światowej, to nie jest film o współczesnych czasach
-powtórzę się z tą opinią, czyli zepchniecie jednego z głównych bohaterów na 2/3 plan, przecież Alek był kluczową postacią
-irytujący Słoń, objadający się w niemal każdej scenie (skąd do cholery w czasach okupacji i ogólnej biedy wata cukrowa, słodkie bułki??)
-dziwna scena z Niemcami zbierającymi grzyby. Należy to traktować z przymrużeniem oka
-śmierć Alka ukazana w bezsensowny, rażący sposób. Dostaje kulkę w plecy gdy chłopcy zamiast rozdzielić się i uciekać po udanej akcji, idą za samochodem.. Jak wiadomo, Alek zostaje postrzelony w brzuch podczas strzelaniny, nie rozumiem dlaczego twórcy nie ukazali tego w ten sposób.
-na ulicach (oprócz łapanek) brak klimatu jak np. z Pianisty
-beznadziejna gra dziewczyny Rudego, mogliby ją wyciąć. Nie wywoływała wzruszenia, jedynie ogromną irytację. O wiele lepiej poradziła sobie dziewczyna Zośki(+ dla niej).
-zakończenie, Zośka nie ginie w walce, tylko przez to, że waha się zabić wroga.
Plusy:
+przyjaźń między Rudym, a Zośką, widoczna była ogromna więź między nimi
+poświecenie bohaterów
+akcje Małego Sabotażu
+trzymające w napięciu sceny, w których Rudy jest torturowany. Mimo obietnic, zastraszania i okrutnego traktowania, nie zdradza przyjaciół
+zemsta na oficerach torturujących Janka
+dobrze pokazana akcja pod Arsenałem
+wzruszająca scena rozmowy Zośki ze skatowanym Rudym, gdy ten mówi: "A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...”
Takie są moje odczucia co do tego filmu, nie bądźcie czepliwi. :)
Zapomniałam dodać to, że zabrakło mi sceny z wyzwoleniem więźniów jadących pociągiem (chyba bo dokładnie nie pamiętam) do Oświęcimia.
zgadzam się w 100%.
Co jeszcze mi się nie podobało to oczywiście to, że w pewnym momencie zrobiono z tego film akcji / komedie (słoń, muzyka). Nikt nie przejął się śmiercią Alka, umarł bo umarł (nie mówią o tym, że był w filmie 2 minuty). Odejście od książki mi. trzykrotne podejscie do uwolnienia Rudego ... bezsensu... Mało pokazanych akcji Małego Sabotażu takich jak np. malowanie napisów, żółwi, odsłonięcie pomnika itp. Oraz jak już wsomniałaś brak sceny z uwolnienia więźniów w noc sylwestrową.
Film opierał się głównie na odbiciu Rudego, przez co gubi się reszta wątków. 6/10 :)
*muszę jednak przyznać, że pod względem oprawy kręcimy coraz lepsze filmy :)
ja z kolei częściowo się z Wami zgadzam
+ muzyka
+kostiumy
+ scenografia
+ większość aktorów bardzo dobrze dobrana ( Zośka- genialnie, tak właśnie sobie go wyobrażałam jak czytałam książkę)
+ klimat
+ więź pomiędzy Rudym i Zośką
+ pokazanie bohaterów powieści w przyziemny sposób( dziewczyny, rodziny, wygłupy itd)
+ Genialna była scena jak matka Rudego pokazywała zdjęcia Zośce po jego śmierci ( naprawdę mocny przekaz...)
- wyeliminowanie Alka (niedopuszczalne i niewybaczalne. Z trudem wyłapywałam sceny z jego udziałem w filmie)
- pierwsza część filmu to chaos, w który wrzucono wszystko, aby nie tracić czasu na snucie opowieści
- skupienie uwagi praktycznie tylko na odbiciu Rudego
- pominięcie wielu wątków i uproszczenie fabuły
- grzybobranie nazistów ( ??? nie mam pojęcia jaki był cel pokazania tego)
Wiem, że każdy ma swoje osobne wyobrażenie (Boże broń-nie twierdzę, że niesłuszne) ludzi i zdarzeń z tamtego okresu. Ja odebrałam ten film bądź co bądź jako film. Nie do końca rozumiem irytację ludzi na ,,zakłamanie historii" w nim. Film na podstawie bądź motywach książki nie jest zwykle jej wiernym odzwierciedleniem. Jednak pisze nie po to żeby wyrazić moją opinie bo zaraz kogoś zdenerwuje -.-' do mojej szkoły przyszedł reżyser ,,kamieni na szaniec" i odpowiadał na tego typu nurtujące pytania. Stwierdził, że żałuje niewielkiej roli jaką odegrał Alek w tej historii. Podobno ,,historia Alka była na tyle piękna, że film trwałby 3godz. Utrudniłoby to dystrybucje w kinach." Itd itd... Nie rozumiem też czemu grzybobranie nazistów stało sie tematem dyskusji (tłumaczę to swoim młodym wiekiem) mnie osobiście rozbawiło. Sam fakt wyrzucenia komicznej sceny w tej bohatersko-polskiej tematyki może nie podobać sie wielu osobom. Mimo to moje pierwsze wrażenie po obejrzeniu filmu-pozytywne:)
Dla mnie również odbicie Rudego bardzo się dłużyło. Było to świetnie pokazane, ale za długo. W tym czasie można było pokazać inne ciekawe akcje.
Mam warażenie, że „Kamienie na szaniec” podzieliły nam społeczeństwo na dwie części. Część, która krytukuje film i nie pozostawia na nim suchej nitki oraz część, która zajmuje się tylko i wyłącznie pochwałami. Moje stanowisko znajduje się gdzieś… w środku i z tego co widzę, Wasze najwyraźniej też, co bardzo mnie cieszy.
+ Argument, że muzyka nie pasowała do klimatu II wojny światowej jest jak najbardziej uzasadniony, ale… nie zgadzam się z nim. Oglądałam dużo wywiadów z aktorami i dość często padały słowa, że chcą oni „odbrązowić” film. Uważam, że zrobienie tego przez muzykę było tutaj dobrym posunięciem. Dlaczego? Nie była ona nachalna. To znaczy, nie puścili rockowej piosenki w momencie, kiedy Rudy leżał na łoży śmierci, ale w chwilach, które jeszcze ukazywały tę ich pewnego rodzaju niewinność, młodość i bunt. Poza tym „Kamienie na szaniec” są lekturą przeznaczoną dla gimnazjalistów, uczniów, którzy niekoniecznie dojrzeli już do ciężkich wojennych filmów. Może dzięki temu elementowi łatwiej będzie im utożsamić się z bohaterami? Może dzięki temu nie staną się oni kolejnymi „nudnymi” postaciami kart polskiej historii? Może zmusi ich to do zastanowienia się nad tym, jak sami postąpiliby gdyby taka sytuacja miała miejsce dzisiaj?
+ Padały opinie, że bohaterowie wyglądają jak „hipsterzy”, że to nie godzi, że co to ma w ogóle być. Osobiście uważam, że wyglądali normalnie. Jedyne do czego mogę się przyczepić to żel na włosach Zośki, ale to mogę wybaczyć.
+ Kolejnym plusem są nowe twarze! Miło w końcu zobaczyć osoby, których nie znam z tysiąca innych polskich produkcji. Szkoda tylko, że nie pokuszono się również o wymianę tych widywanych już aktorów (np. pani Stenka). Czy naprawdę brakuje nam dobrych aktorów w średnim wieku?
+ Ukazanie przyjaźni Zośki i Rudego. Oj tak, to im się naprawdę udało. Puszczanie oczek, przekomarzanie się, ale też zwierzanie się z problemów czy finał historii. Scena po odbiciu Rudego, kiedy razem z Zośką recytują „Testament mój” to istny wyciskacz łez.
+ Dobrze ujęte sceny akcji. Odbicie Rudego było pokazane bardzo sprawnie jak na polskie możliwości… nie wspominając już o torturowaniu chłopaka. Oglądanie tych momentów niemal sprawiało mi ból.
- Postać Alka, która zajmuje czołowe miejsce na plakacie, a jednak dopiero w połowie filmu dowiadujemy się kim on jest. To był cios poniżej pasa, tak się nie robi! Alek (o ile dobrze pamiętam) był z nich wszystkich najbardziej tryskający energią, chętny do prześcigania się w akcjach Małego Sabotażu i skory do popisów. Idealna postać do zagrania! Myślę, że pan Szeptycki został na tym polu bardzo skrzywdzony. Nie wiem czy sprawa była postawiona jasno od samego początku czy też dopiero po przyjęciu roli, dowiedział się on jak bardzo jego postać jest „okrojona”, ale… tego nie jestem w stanie wybaczyć.
- Sceny takie jak ta, kiedy Słoń objada się bułkami czy zbieranie grzybów. Odniosłam wrażenie, jakby próbowano je zrobić „z przymrużeniem oka”, ot tak dla śmiechu. Sądzę jednak, że nie było to na miejscu. Nie podobało mi się.
- Śmierć Alka. Wydawać by się mogło, że chociaż w tym wypadku Alek zostanie potraktowany trochę bardziej „poważnie”, ale przeliczyłam się.
- Śmierć Zośki i czołganie się Rudego po podłodze. Pod tym względem mam już inny zarzut. Odniosłam wrażenie, że to było… tandetne.
- Kobiece role, które mogę określić dwoma słowami – „płacz” i „pocałunki”. I myślę, że wszyscy wiedzą o co chodzi.
- I największy zarzut to nieumiejętne poskładanie filmu w całość. Odrobina Małego Sabotażu na początku, trochę przygotowań do Dywersji, złapanie Rudego i ciągnięcie tego tematu do samego końca. Zabrakło mi momentu jeszcze przed wojną, kiedy jako harcerze rozmawialiby o swoich marzeniach i planach. Zabrakło mi Małego Sabotażu, który został sklejony jako zlepek nakręconych fragmentów, a tak być nie powinno! Zabrakło wielu rzeczy. Mogłabym bez wahania wskazać sceny, które mogłyby zostać wycięte i na których miejsce wstawiono by te właściwe.
Faktycznie, Twój argument na temat muzyki ma sens. Była dobra i przygotowana pod młodszych odbiorców, jednak nie zmienia to faktu, ze "gryzła się" dla mnie z obrazem.
Mam wrażenie, że film był za bardzo kręcony pod młodzież, która ma zupełnie inne wymagania. Film zbyt patetyczny nudziłby gimnazjalistów / licealistów. Pewnie między innymi dlatego było kilka scen "dla śmiechu". Ja jednak od dramatu oczekuję czegoś innego. Bez głupkowatych scen na siłę, to nie ta tematyka.. Jeżeli chcę się rozluźnić, oglądam dobrą komedię. Dramat ma w pełni "wgniatać" w fotel, zmuszać do refleksji.. Jest to tutaj widoczne, ale wiele scen psuje to. Wyjątkiem są "Bękarty Wojny", dramat, gdzie występują sceny, które NAPRAWDĘ bawią, ale to w końcu Tarantino. ;)
Co do roli kobiecych.. Moim zdaniem związki i miłostki bardzo naciągane, przy tego typu filmach powinno to zejść na znacznie dalszy plan. Tylko Zośka ze swoją dziewczyną w miarę dali radę. Zaś "Monia".. Jednym słowem żenada. Scena gdy, gdy Rudy przykłada jej okład na oczy, następna gdy przychodzi z pistoletem do Zośki i na koniec jej reakcja na śmierć Rudego.. Jak dla mnie tragedia. Lepiej byłoby wyciąć sceny z jej udziałem, niż Alka.
Szkoda, że przez takie błędy stracono szansę na bardzo dobry film. Mimo tego i tak wypada wyżej na tle polskich szmir, produkowanych w ostatnich latach.
Gdyby zmienić tytuł i imiona głównych bohaterów powiedziałbym że film był nawet niezły (ocena 6-7).
Niestety pan Gliński poruszył temat świętości narodowej i musi się liczyć z tym że komentarze na temat Jego produkcji będą skrajne.
Od kilku lat zauważam że w polskim kinie brakuje jak ja to nazywam logistyki. Mam tu na myśli chęć (bo możliwości są) poszperania w źródłach jak było naprawdę. Np. jakim problemem jest wypożyczenie w Polsce książki pt. "Kamienie na szaniec" i kilkukrotne przeczytanie jej aby dokładnie odwzorować choćby kluczowe wydarzenia które odbyły się jakby nie patrzeć naprawdę. Mam tu na myśli m.in tchórzowską śmierć Zośki. W książce zginął jak bohater biegnąc na czele oddziału, w filmie jak tchórz chowając się w lesie i zastanawiając nad oddaniem strzału do Niemca. Ładną wizytówkę wystawił nam Polakom Gliński... wyobraźcie sobie że ktoś za granicą będzie oglądał ten film i co sobie pomyśli o polskich bohaterach narodowych?
Innym przykładem jest film jutro pójdziemy do kina i końcowa scena nalotu... nie wydaje mi się aby w internecie czy innych źródłach nie było informacji o tym jaki dywizjon i na jakich samolotach latający był w pokazanym w filmie w tym czasie i miejscu. to raz, dwa nawet największy ignorant wstawiłby w to miejsce JU-87 i wyglądałoby to bardziej wiarygodnie a jestem pewien że modele tego samolotu do 3d maxa można dostać w internecie bez problemów i bez ponoszenia większych kosztów.
inny przykład "Oblawa" czy naprawdę nikt w tym kraju nie potrafi zrobić porządnego filmu o oddziale AK pokazanym jako prawdziwi żołnierze a nie zmęczeni życiem podstarzali degeneraci myślący tylko o tym jak "przelecieć" sanitariuszkę?
O "Tajemnicy Westerplatte" się nie wypowiem gdyż cały czas zastanawiam się nad obejrzeniem tego filmu.
Żyjemy w bardzo pięknym kraju o przecudownej historii, od samego jej początku aż po dzień dzisiejszy mamy tysiące tematów na doskonały film, każdy inny kraj może nam tylko tego pozazdrościć. Brakuje tylko dobrego rzetelnego reżysera, który mógłby to sfilmować.
Na zakończenie mojego postu podam jeszcze jeden tytuł... "Flammen & Citronen" – podobno Duńczycy nie mieli ruchu oporu... szkoda tylko że potrafili zrobić jeden film ale taki, jakiego nie potrafił zrobić nikt w kraju o największej armii podziemnej na świecie