Mam pytanie, czy oni nie przesadzili z tą serdecznością, bądź co bądź, okupantów?? Corelli wpada do Pelagii po raz pierwszy z otwartymi ramionami, traktuje Greków pokojowo, w ogóle żołnierze brzdąkają na mandolince, a przecież trwa wojna, Włosi to sojusznicy Niemców, którzy miłym zachowaniem, no, nie grzeszyli.
Nie wiem, może tak właśnie Włosi obchodzili się z ludźmi z okupowanych krajów, może to ja taka niedoinformowana jestem? Oświećcie mnie, pewnie się mylę i teraz kompletnie się ośmieszam demaskując niewiedzę, ale sztuczna mi się wydaje ta serdeczność... i nienaturalna. Jak to jest ? :D
też wydaje mi sie ze przesadzili z tą serdecznością ale też nie wiem czy tak bylo czy poprostu tak zrobili w filmie...
A skąd wiesz czy Niemcy nie grzeszyli dobrym achowaniem w krajach Europy zachodniej?
Owszem - prześladowano żydów, co jakiś czas jednostki WH lub SS były wikłane w zbrodnie wojenne typu działania odwetowe na bandach partyzanckich i td. Ale ogólnie niemieckie garnizony w krajach innych niż kierunek wschodni zachowywały się przyzwoicie. Nie tak cukierkowo jak ukazano tu Włochów, ale jednak.
Czemu piszesz zachodniej? Najlepiej napisać, że zachowywali się (niektórzy) serdecznie w stosunku do wszystkich podbitych. W Polsce w 39 częstym widokiem na wsi byli rozradowani żołnierze WH bratający z zainteresowaną nimi ludnością. Fotki zbiorowe mieszkańców z niemieckimi żołdakami to była niemal codzienność w tamtym okresie.
Ja bardziej jestem ciekaw czemu główny bohater powiedział, że to nie ich wojna, tylko Niemców skoro to Włosi ją wywołali i nie mogąc dać sobie rady w tej ofensywie rozpaczliwie błagali Hitlera o pomoc.
"W Polsce w 39 częstym widokiem na wsi byli rozradowani żołnierze WH bratający z zainteresowaną nimi ludnością"
Chyba w Galicji Wschodniej i woj. Pomorskim
Posiadam kilka takich fotografii. Akurat te pochodzą z Woj. Łódzkiego, Wielkopolskiego i Małopolskiego. Co ciekawe w okolicach Krakowa takich przypadków było naprawdę sporo. Ale tylko przez te pierwszy okres kiedy władzę stanowił jeszcze WH i formalnie GG nie istniało.
Zależy jeszcze na jakiej płaszczyźnie byli życzliwi, uprzejmi i serdeczni. I do jakiej organizacji, jednostki należeli - Wehrmachtu czy Waffen - SS, bo większość ma tendencję do mylenia tych dwóch terminów.
Akurat stosunek do ludności WH i Waffen- SS był zapewne podobny. Obie te formacje były militarne i stworzone do walki. Tu prędzej jako taki negatywny przykład można dać Einsatzgruppen, które pierwsze co robiły na podbitym terenie to rozstrzeliwali inteligencję, chorych, jeńców itp, itd.
No właśnie dlatego różnicujmy. Nie można jednoznacznie określać jednych i drugich. Każdy człowiek był inny i kierował się innymi wartościami. Dla jednych naukowcy byli elementem do wyeliminowania, a inni szanowali ich z szacunkiem. W zależności od tego, co wynieśli z domu, przekładało się na ich zachowanie, jeżeli "Wielkie Niemcy" do końca nie opanowały ich rozumu.
No zdarzało często się, że obie te rzeczy występowały. Z jednej strony SS-man darzył osobę szacunkiem, nie podobało mu się zabijanie, z drugiej strony rozkaz to rozkaz, jest wojna i musi tę osobę rozstrzelać. Jedni z zimną krwią wykonywali ten rozkaz obawiając się jak wpłynie to na ich psychikę, drudzy uciekali w alkohol po takiej akcji, inni znajdowali w zabijaniu bezbronnych przyjemność(najgorszy gatunek).
Są też znane przypadki popełniania samobójstw, w trakcie i po wojnie, przez SS-manów i żołnierzy, którzy nie potrafili poradzić sobie z psychicznym jarzmem wojny.
No jeśli chodzi o nich to raczej nie, bo w ZSRR przecież nie ukarali, by ich za zbrodnię, której oficjalnie nie popełnili. Jak zabijali dziennie 10 osób przez 20 lat (kaci NKWD) to musiały skrzywić psyche i strzał w łeb.
10 to mało powiedziane. Ale masz rację. Chociaż niektórzy to byli już jak pozbawione uczuć maszyny do zabijania, bestie wręcz.
nie oglądałeś jak rozpętałem druga wojnę światową? moim zdaniem doskonale oddaje zachowanie włochów na wojnie :-)
Ja byłam poirytowana momentem, kiedy Grecy mieli opuścić ratusz. Co to w ogóle była za zabawa w podawanie karteczek? I przyjazd niemieckiego oficera, który z obojętnością traktuje karteczkę z napisem 'pieprzcie się'... Paranoja...
''Corelli wpada do Pelagii po raz pierwszy z otwartymi ramionami, traktuje Greków pokojowo, w ogóle żołnierze brzdąkają na mandolince, a przecież trwa wojna, Włosi to sojusznicy Niemców, którzy miłym zachowaniem, no, nie grzeszyli.''
Corelli nie był zawodowym żołnierzem. To zwykły muzyk, który w czasie wojny został wcielony do armii. Wielu oficerów nie zabiło nigdy kogoś przed bitwą, wielu z nich miało serce. Podobnie było z Niemcami. Nie każdy był diabłem wcielonym. Byli to ojcowie rodzin, handlarze sera, kustosze w muzeum od których wojna wymagała nałożenia mundurów. Corelli zdaje się wykształconym człowiekiem, obytym w świecie. Jak to sam raz podkreślił ''nie celowałem do nikogo z broni''. To ze okupant, mamy mu dorysować rogi? Nie on wybrał okupację.
Ja czytałem kiedyś , zeznania polaków , którzy mieli styczność z tak zwanymi ,,dobrymi niemcami'' ... to , że są ludzie i ,, pierdolce'' to nie jest nic niezwykłego ...