Kariera frajera

The Waterboy
1998
6,1 11 tys. ocen
6,1 10 1 10880
Kariera frajera
powrót do forum filmu Kariera frajera

I mówię to, pomimo tego, że lubię filmy(zwłaszcza te wcześniejsze - a dlaczego to napiszę
potem) Sandlera. Głównym problemem w tym filmie jest... sam Sandler. Ta jego wymowa jak
rozumiem miała zastąpić charakterystykę postaci(o czym zresztą za chwilę), ale jest
STRASZNA. Po pierwsze to jest śmieszna przez jakieś może 30 sekund, a po drugie jest ją w
stanie naśladować absolutnie każdy. Spróbowaliśmy z bratem i o ile on ma talent w imitowaniu
głosów tak ja jestem beztalenciem - rezultat to idealne naśladowanie w pierwszej próbie.
Wystarczy troszkę wystawić dolną część szczeny i się trochę jąkać i voila! Opanowaliśmy
wielki kunszt Sandlera
Zresztą prawie wszystkie postacie w tym filmie(tak jak i w wielu innych 'głupich' - przy czym ja
czasami lubię 'głupie filmy' i czasami wystawiam im naprawdę wysokie oceny ponieważ
uważam, że oprócz traktatów filozoficznych w kinie jest miejsce i na kompletną głupotę, ale
niech ta głupota będzie chociaż zabawna) charakteryzowane są tylko i wyłącznie przez jedną
cechę, zazwyczaj jest to cecha fizyczna. Jest gość z krzywym spojrzeniem, farmer co dziwnie
mówi(i ma kolczyki w sutach), wieśniaki co głupio mówią, Vicki, która lubi przestępstwa i szaleje
za Sandlerem(ciekawe dlaczego - pewno dlatego, że jest taki przystojny? O tym też później), no i
najmniej śmieszny człowiek w historii ludzkości(domyślcie się o kogo się rozchodzi). No i mama
Sandlera. Najlepsza postać i to nie tylko dlatego, że to najlepsza aktorka w całym filmie(co nie
było znowu takie trudne), chociaż to na pewno pomaga. To jedyna postać w którą można
uwierzyć w tej paradzie świrów - pomimo tego, że jej postać jest ostro trzepnięta oraz następuje
jej niewiarygodne przekręcenie o 180 stopni pod koniec. Jako jedyna postać ma jakiś interesujący
background i można zrozumieć jej motywy.
Poza postaciami film po prostu nie jest śmieszny. Tzn jest parę śmieszniejszych gagów,
chociażby klasyczny flashback do lat 70-80 gdzie każdy jest ubrany cheesy as f*ck i ma afro.
Klasyka, ale zabawna.
A teraz powiem dlaczego lubię wcześniejsze filmy Sandlera. Otóż od kiedy się wybił Sandler
uprawia samog*ałt. No nie da się tego oglądać. W prawie każdym nowym filmie jedynymi
problemami Sandlera jest to, że jest zbyt zaj*bisty, jego żona zbyt gorąca a konto bankowe zbyt
wypchane. Popatrzcie na niego - przecież on ma wymalowane na twarzy granie przegrańców i
przeciętniaków. Nie jest jakoś super zbudowany, przystojny raczej też nie jest i po prostu jakoś tak z twarzy mu bliżej do
śmieszka niż superherosa a
w prawie każdym nowym filmie gra króla życia. No nie pasuje to. To tak jakby Arnold grał sierotkę
Marysię. Zresztą najlepsze filmy Sandlera są właśnie najmniej przesadzone - zarówno w jego
postaci jak i w fabule. W 50 pierwszych randek zagrało wszystko bardzo dobrze i wybija się
ponad ogrom różnych przeciętnych komedii romantycznych. W Klik i robisz co chcesz oraz w
Chuck and Larry widać już było przejawy megalomanii, ale filmy był dobre. Potem było już tylko
gorzej z Nie zadzieraj z fryzjerem gdzie Sandler jest chol*rnym bóstwem czy w Dużych
Dzieciach gdzie jego żona to Salma Hayek. Ile można? A, no i w prawie każdym jego filmie musi
pojawić się najmniej śmieszny człowiek w historii(kamienie w co bardziej fikuśniejszych
kształtach są od niego zabawniejsze)