alarm i pozwolenie na użycie głowic było skutkiem zaobserwowania, że rebelianci tankują rakiety,
co zajmie im godzinę. Niedługo potem zostaje wydany rozkaz, nie do końca odebrany, że
zagrożenie minęło i rakiet nie odpalamy. Na końcu dowiadujemy się, że rebelianci poddali się
prawie bez walki.
Czyli co, zaczęli tankować rakiety a za kwadrans stwierdzili, że kończymy całą zabawę i otwieramy
wrota ?
Możemy tylko spekulować, ale nie jest niemożliwe, że dowództwo rebeliantów albo blefowało, albo przeceniło lojalność swoich wojsk i ich chęć do walki z byłymi towarzyszami broni w celu umożliwienia wywołania atomowego holokaustu.
W końcu obsługa silosów to nie są ci sami ludzie, którzy mieliby ich bronić przed uderzeniem lojalistów, a jeżeli żołnierze się poddadzą, to przerwanie tankowania rakiety trudne nie jest :)