Nie rozumiem jak można być ateistą. To bardzo smutny wybór, bo sprawia, że życie człowieka traci swój sens i głębszy wymiar. Stary zastanów sie nad tym. Bardzo chciałbym Ci pomóc, bo kiedyś też żyłem jakby Boga nie było. Co prawda chodziłem do Kościoła, ale bardziej z przyzwyczajenianiz z potrzeby. Zrozum - im wcześniej odnjadziesz Boga, tym większe będzie Twoje życie. Proszę się nie śmiej się. Czas biegnie szalenie do przodu.
Owszem WIEM jeśli nie mogę tego powiedzieć w tej sytuacji to w żadnej innej też nie mogę. NICZEGO nie możesz być pewien na 100% Więc logicznie, rzecz biorąc powiedzenie że się o czymkolwiek wie jest kłamstwem... Ale nie mów mi że nigdy tego słowa nie używałeś...
Wiem że nie ma boga takim jakim go opisują wszelkie religie, bo każdy z nich jest logicznie sprzeczny. Nie ma wszech mogących ani wszech wiedzących istot. Jest jednak nieprawdopodobnie mała szansa na to że istnieje coś co mogłoby być bogiem...
Mówię wiem kiedy szanse na to że mam rację graniczą z pewnością. Powiedz mi wiesz że krasnoludki nie istnieją czy nie jesteś do końca pewien ich nie istnienia... (nie wierzysz)
To obusieczna broń i powód istnienia Agnostyków, którzy nie zauważają bezsensu swoich poglądów i jakich kolwiek działań skoro nie potrafią niczego założyć... Nie mogą na pewno powiedzieć że boga nie ma, lub jest, tak samo jak nie mogą na pewno powiedzieć czy chce im się srać czy nie...
A to co odróżnia mnie od wierzącego, to to, że ja potrzebuje dowodu by w coś uwierzyć, odpowiednio wysokiej szansy...
Mam nadzieję że po tym wszystkim nie pozostawiłem żadnych wątpliwości.
A teraz drugie zdanie :-P
ęNie wiesz jak patrzy na świat wierzący, a krytykowanie go, że ma zafałszowany obraz świata jest bez sensu"
Owszem wiem, byłem katolikiem. I oprócz tego wiem jak katolik powinien patrzyć na świat...
Powiedz mi jak wielkim ignorantem i hipokrytą trza być by jednocześnie wierzyć że istnieje wszechmogący, bóg który zna jedyną słuszną drogę i nie kroczyć tą drogą?
Katolik wierzy, że to życie jest tylko krótkim okresem próbnym po którym trafi na wieczność do nieba lub piekła i robi wszystko by d piekła nie trafić. Podporządkowuje swoje życie bogu i podczas jego trwania, stara się nie schodzić z jedynej słusznej ścieżki.
Katolik IDIOTA natomiast wierzy, że to życie jest tylko krótkim okresem próbnym po którym trafi na wieczność do nieba, i ignorując boskie nakazy robi co chce, często tylko myśląc że robi to zgodnie ze swoim własnym sumieniem, wie że jego wiara tego zakazuje i jednocześnie wierzy że "bóg nie miałna myśli tego co powiedział" i i tak trafi do nieba, ale ten morderca z tv trafi do piekła.
Dla tego walczę z pseudo katolicyzmem... Na prawdę większość ludzi jest tak głupia by uważać się za katolika jednocześnie nie przestrzegając zasad?
Niestety jest tak bo większość ludzi nic nie wie o swojej religii i nie zastanawiało się nad tą błahą, nic nie znaczącą, najważniejszą kwestią swojego istnienia...
Mimo to wierzą że wierzą w boga i ta wiara ma wpływ na ich światopogląd. Myślisz że wśród katolików, zdeklarowany ateista miałby jakieś szansę z zdeklarowanym katolikiem, na zostanie prezydentem? Nawet jeśli poza wiarą ich programy, poglądy, wykształcenie i IQ byłyby podobne? Myślisz że kogo by kogo by poparli?
A może katolicy mieliby poprzeć kogo kto chciałby opodatkować kościół? Jak myślisz jakie zdanie mieli by na ten temat katolicy i ateiści? Podobne?
I owszem mogą być wierzący z podobnym obrazem świata co mój, to jak mówisz, jest możliwe, ale jakie są na to szanse? Wśród jakiej części wierzących ich wiara nie ma wpływu na ich poglądy? Albo jak mały wpływ ma ich wiara na ich poglądy, a co za tym idzie jak wielkimi są hipokrytami? Jeśli nawet wierzą że ich specyficznemu bogu nie przeszkadza to, kto jakie ma poglądy i czy są słuszne czy nie. To co to jest za bóg? Wierzą w boga który jest niedoskonały, obojętny, nie stworzył życia i wszechświata, lub je stworzył ale go nie obchodzą, nie ma zdania nie ma emocji, niczego nie planuje?
Skasujmy tu boga i wiarę a zostanie ateista...
Używałem słowa "wiem" w wielu sytuacjach. Tylko każda sytuacja jest innego charakteru. Wiem, że krasnoludków nie ma, bo ich nie widziałem, a w książkach nie ma opisu takiego gatunku. Poza tym samo istnienie małych leśnych karzełków ubranych w kubraczki uważam, za rzecz śmieszną. W przypadku boga nie mogę tego powiedzieć. Uważam, że nie można tego powiedzieć, bo na istnienie boga są realne dowody, takie które w ogóle mogą być nazywane dowodami. Oczywiście ich waga jest mocno wątpliwa, ale jest. Natomiast waga dowodów na istnienie krasnoludków jest mocno, ale mocno śmieszna. Przykład krasnoludków jest prostą zagrywką, ale demagogiczną.
"To obusieczna broń i powód istnienia Agnostyków, którzy nie zauważają bezsensu swoich poglądów i jakich kolwiek działań skoro nie potrafią niczego założyć..."
Wyjaśnij na czym ten bezsens polega, bo jeszcze tego nie zrobiłeś. Dlaczego nie potrafią niczego założyć? Czy zdanie na temat istnienia czy nieistnienia boga jest "wszystkim" i nie mogą się nawet zdecydować czy chcą srać czy nie? Z całym szacunkiem, ale pieprzysz.
"Owszem wiem, byłem katolikiem. I oprócz tego wiem jak katolik powinien patrzyć na świat..."
Niestety obawiam się, że nie wiesz. Może i byłeś katolikiem, ale czy na prawdę wierzącym? A jeśli nawet, to skąd możesz wiedzieć, z jakiego powody inny wierzący nadal jest wierzącym pomimo natłoku sensownej argumentacji na nieistnienie boga? Czy chodzenie w pierwszy piątek miesiąca do spowiedzi to nakaz boga czy kościoła? Jest różnica. Czy jeśli ktoś jest wierzącym, ale używa prezerwatyw, nie spowiada się co miesiąc, lub w ogóle się nie spowiada, nie chodzi w każdą niedzielę do kościoła to jest od razu hipokrytą i idiotą? Czy boski nakaz to nie jest przypadkiem miłuj bliźniego, nie zabijaj itp., czy może nie masturbuj się, odmów odpowiednią liczbę zdrowasiek, daj na tacę bo dopadnie cię sromota? Sam sobie odpowiedz. Jeśli nawet coś zacytujesz ze starego testamentu o, dajmy na to, kamieniowaniu nierządnicy (nie wiem, nie znam się), to czy wierzący nie może mieć własnego rozumu i samemu zweryfikować co tak na prawdę jest ważne w wierze? Nawet jeśli mowa o ludziach, których katolicyzm jest tylko na pokaz, (bo sąsiad chodzi, bo musi być po po bożemu), a tak w głębi siebie nie wierzy w boga, albo po prostu go to nie obchodzi, to czy od razu jest idiotą? Taka katolicka tradycja: chrzciny, bierzmowanie, ślub. Czy taki "hipokryta" nie ma prawa wierzyć, że pójdzie do raju, bo jest po prostu dobrym człowiekiem i nie ma niczego na sumieniu? Ilu ateistów walczy z pseudokatolicyzmem, a obchodzi święta? W ogóle co to ma być ta walka z pseudokatolicyzmem? Czemu ona służy, co ci ten "katolicyzm" przeszkadza? Bo w szkołach zapędzają dzieci na lekcję religii i odbiera im się własne zdanie? Od kiedy to dzieciak ma własne zdanie w kwestiach wiary? Sam bóg musiałby się mu objawić, żeby sam bez niczyjej pomocy uwierzył. Bez sensu jest ta walka.
"Myślisz że wśród katolików, zdeklarowany ateista miałby jakieś szansę z zdeklarowanym katolikiem, na zostanie prezydentem?"
Czy przypadkiem Kwaśniewski nie był ateistą, gdy został prezydentem? Przecież miał za rywala wielkiego katolika Lecha Wałęsę, który startował na drugą kadencję. Kwaśniewski "poszukującym" to się stał dopiero później. Ateista ma szansę, a o tym, że ktoś na to patrzy to mit, chętnie przywoływany przez ateistów. Mówiąc ktoś, mam na myśli społeczeństwo, a nie pojedyncze skrajne przypadki.
"I owszem mogą być wierzący z podobnym obrazem świata co mój, to jak mówisz, jest możliwe, ale jakie są na to szanse? Wśród jakiej części wierzących ich wiara nie ma wpływu na ich poglądy?"
Nie bardzo rozumiem. Wyszło to tak jakby to twój obraz świata był jedynym słusznym. Co jest złego w tym, że wiara wpływa na poglądy? Jeśli są to dobre poglądy, to chyba nie powinno to wzbudzać kontrowersji. Jakie złe poglądy może wzniecać wiara? Ty chyba walczysz z pseudo katolicyzmem, ale takim rodem z mafii włoskiej. Wieczorem zabijanko i porachunki, a następnego ranka do kościółka. To bym zrozumiał. Bo z takim zwykłym katolicyzmem, to aż szkoda sił, a powodów brak żeby z nim walczyć.
"Jeśli nawet wierzą że ich specyficznemu bogu nie przeszkadza to, kto jakie ma poglądy i czy są słuszne czy nie. To co to jest za bóg?..."(do końca akapitu)
Tu trzeba coś uściślić. Jakie poglądy masz na myśli? Co to za paskudne poglądy, które mogłyby się bogu nie spodobać? Jesli katolik nie postępuje jak katolik, to jest pseudokatolikiem, ale to nie znaczy, że nie wierzy w boga i nie postępuje wg jego najważniejszych przykazań, a już na pewno nie ma powodu, żeby z tym walczyć. Wolność Tomku w swoim domku.
Więc zaczniemy od tego że nie ma ANI JEDNEGO DOWODU NA ISTNIENIE BOGA, żadnego, 0, null, nada, nic. Czyli dowodów na istnienie krasnoludków jest tyle samo, i tej samej wagi :-) I nie wiem jakie książki czytasz ale jest pełno opisów krasnoludków, a istnienie bogów jest RÓWNIE śmieszne...
Agnostycy, wychodzą z założenia że nie można udowodnić nie istnienia boga, a nie można tego udowodnić z tego samego powodu, z którego nie można udowodnić nie istnienia jednorożców, krasnoludków, duchów i małego porcelanowego czajniczka orbitującego wokół słońca. W skrócie nie można udowodnić nie istnienia boga, bo nie istnienia niczego nie można udowodnić... Więc skąd mogą wiedzieć że coś wiedzą i nie jest to urojenie?
Oczywiście mogą żyć wbrew temu, co napisałem, ale błąd w założeniach jest...
Byłem wierzący, o tak i wydawało mi się że jestem katolikiem jak wszystkim "katolikom"...
Nie mogę wiedzieć z jakiego powodu wszyscy wierzący wierzą, ale wiem z jakiego powodu nie są katolikami. Coś mało wiesz jednak o katolicyzmie, tu nie chodzi o to że wierzący są katolikami, tylko że się za nich błędnie uważają... Wierzą w jakiegoś boga, a ich wiara jest do katolicyzmu podobna, ale nie są katolikami. Widzisz to jest bardzo proste: Katolikiem jest osoba wierząca w konkretnego boga, w konkretny sposób, przestrzegająca, no może nie przestrzegająca, ale wierząca w słuszność zasad kościoła katolickiego... Czyli każdy kto się z czymś nie zgadza katolikiem nie jest i tyle...
Tu nie chodzi o samą wiarę czy boga, tylko organizację, wyznanie... A prawda jest taka że większość polaków nie wie, że nie są katolikami... Nie zgadzają się z kościołem w tylu sprawach... uważają go za STAROŚWIECKI! A dalej myślą że do niego należą...
I tak, ludzie wierzący na pokaz są idiotami, jeśli nie mają poważnych powodów by się z niewiarą kryć. A co do "katolików" których wiara nie obchodzi Muszę się powtórzyć, bo chyba za pierwszym razem nie zrozumiałeś. To według ICH wierzeń, NAJWAŻNIEJSZA KWESTIA W ICH ŻYCIU (i nie tylko :-P) więc skoro ich własne życie (wieczne) nie obchodzi, to z całą pewnością są idiotami. "Jakie buty wybrać, do sklepu... Co? Kometa? Nie obchodzą mnie komety! Zwłaszcza ta co za 15 minut trafi w ziemię... Ja mam tu poważny problem!"
"Nie bardzo rozumiem. Wyszło to tak jakby to twój obraz świata był jedynym słusznym."
To ja nie bardzo rozumiem, gdzie to niby wyszło?
"Co jest złego w tym, że wiara wpływa na poglądy? Jakie złe poglądy może wzniecać wiara?"
Ty tak na poważnie?
A jakie poglądy mogły by się nie spodobać bogu? Każde jakie nie pasują do jego poglądów...
Nie bardzo rozumiem o co ci w ostatnim akapicie chodzi. Napisałem że wiara ma wpływ na poglądy wierzącego, a co za tym idzie nie ma nigdy do końca własnego zdania, no chyba że jednak ma, ale wtedy sprzeniewierza się własnej wierze ;-) Nawet jeśli uważa że jego własne poglądy, są zgodne z jego wiarą, to gdyby uważał, że wiara nie ma na nie wpływu, byłyby to sprzeczne (no to zamieszałem). A teraz ostatnia możliwość, wierzy w boga, bez żadnych wymagań, którego nic nie obchodzi i niema żadnych planów, wierzy że po prostu jest, więc jaki sens ma taka wiara?
Piszesz, że tu nie chodzi o wiarę czy boga, a jednocześnie uważasz, że fałszywi katolicy, którzy nie przestrzegają zasad katolicyzmu nie mają prawa nazywać się katolikami. Jak to nie mają, skoro sam kościół uważa ich za katolików? Są wpisani w księgach, należą do parafii, ślub kościelny był itp., więc są katolikami ;)
Jeśli chodzi o wiarę w boga to będą przed nim odpowiadać i co tu komu do tego? Poza tym wiara, a katolicyzm to co innego. Nie można wierzyć i nie być katolikiem? Odpowiadając na twoje ostatnie pytanie, to mówię, że dla mnie to nie ma sensu, ale może dla tego wierzącego ma, może się modli do boga we własnym zaciszu domowym. No i co? Wiara nie przeszkadza w realizowaniu własnych poglądów. Katolicyzm i owszem, ale pisanie, że ktoś jest idiotą bo idzie do kościoła na pokaz jest obraźliwie i świadczy o twoim zacietrzewieniu. Tak jak moherowe berety wierzą w swoje świętości i każde odstępstwo od zaściankowych norm uważają za dewiację (zobaczą parę gejów i się żegnają) tak ateiści wieszają psy na ludziach za to, że sobie chodzą do kościoła, mimo, że tak na prawdę robią to na pokaz. A niech sobie chodzą, ale nie nazywaj ich idiotami, bo sam siebie też tak nazywasz. Założę się, że nie przestałeś wierzyć od tak od razu, pstryk i nie wierzysz. Gdy już prawie nie wierzyłeś, też pewnie chodziłeś do kościoła czy robiłeś inne czynności, choćby z przyzwyczajenia, lub wszelakich okazji rodzinnych. Tak jak robi to wielu ludzi i na pewno nie są z tego powodu idiotami.
"Ty tak na poważnie?"
Najpierw odpowiedz na pytanie, a później odpowiadaj pytaniem na pytanie jeśli już to musisz robić.
Mnie też w wielu miejscach denerwuje katolicyzm, nie lubię kościoła i jego zasad, żeby nie było wątpliwości, ale wara od wiary jako takiej.
Ile razy mam się powtarzać? Na prawdę nie potrafisz czytać ze zrozumieniem? A może myślisz że jak powtórzysz się kilka razy, to nikt nie zauważy że ci coś już wytłumaczyłem?
No dobra jeszcze raz, wersja dla opornych:
Agnostycy. Jedynym powodem niezdecydowania agnostyków jest to że nie można udowodnić istnienia bądź nieistnienia boga. Jednocześnie agnostycy nie zauważają że ta zasada odnosi się do WSZYSTKIEGO. Czyli dalej żyją komunikują się z innymi, i "wiedzą" różne rzeczy pomimo tego że, ich życie, wiedza i otoczenie, są tak samo niepewne (i z tego samego powodu) co istnienie boga... (skoro nie są pewni czy bóg istnieje, nie powinni też być pewni czy chce im się srać :-))
Katolicy:
"Poza tym wiara, a katolicyzm to co innego. Nie można wierzyć i nie być katolikiem?"
A teraz mój cytat:
"Nie mogę wiedzieć z jakiego powodu wszyscy wierzący wierzą, ale wiem z jakiego powodu nie są katolikami. Coś mało wiesz jednak o katolicyzmie, tu nie chodzi o to że wierzący są katolikami, tylko że się za nich błędnie uważają..."
Zauważyłeś? A może pokazać ci to jeszcze w skrócie:
"tu nie chodzi o to że wierzący są katolikami, tylko że się za nich błędnie uważają"
Nie napisałem ani nie sugerowałem, że wszyscy wierzący są katolikami... WRĘCZ PRZECIWNIE napisałem że większość wierzących katolikami NIE JEST.
Dalej.
Twoja odpowiedź na moje pytanie jest bezsensowna. Modli się do boga który ma gdzieś że ktoś się do niego modli, i w ogóle wszystko ma... gdzieś?
Kolejna sprawa:
"No i co? Wiara nie przeszkadza w realizowaniu własnych poglądów."
Przeszkadza... Powiedz mi teraz, używanie gumek, transfuzje krwi, prawa kobiet, napletek, i wiele innych tracisz właśnie przez religię, ale sama religia ci tego nie zabierze... ktoś musi w to wierzyć...
A jeśli nie wyznaje żadnej religii... dalej wierzy w boga który ma jakieś zasady, i co powtarzam już któryś tam raz: może żyć według tych zasad, czyli wiara ma jednak wpływ na jego poglądy (a jak by na to zareagował bóg?), albo nie postępować według tych zasad, wierząc jednocześnie że są to boskie zasady, co jest przejawem głupoty...
I trzecia możliwość, wierzy w boga który nie ma zasad i nic go nie obchodzi, a sens takiej wiary już wytłumaczyłem...
"ale pisanie, że ktoś jest idiotą bo idzie do kościoła na pokaz jest obraźliwie i świadczy o twoim zacietrzewieniu"
Jak ktoś coś robi wbrew swoim zasadom, wbrew swoim poglądom tylko po to by wpasować się w otoczenie, jest idiotą... no dobra, nie koniecznie idiotą, ale takich ludzi odbieram równie negatywnie... Jeśli nie ma poważnego powodu, jeśli nie zależy od tego twoje życie, tak jak ma to jest w Iranie, lub było u nas za komuny. To nie mam do ciebie szacunku...
Nie cierpię ludzi robiących coś tylko na pokaz, udających innych/lepszych niż są, a jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, to jest mi ciebie żal.
A co do reszty wierzących, którzy do kościoła nie chodzą, i nie przestrzegają zasad. To ich zachowanie jest głupie. Nie są koniecznie idiotami, idiotą nazwałem, kogoś kto "wszystko przemyślał" wie że postępuje wbrew swojej religii i uważa że bóg mu wszystko wybaczy, albo ma to gdzieś czy u wybaczy czy nie. Prawda jest taka że większość ludzi nie zastanowiło się nawet nad tym. Jak już wielokrotnie wcześniej wspominałem, byłem katolikiem jak byłem młodszy, dopóki nie zacząłem się nad tym zastanawiać. Sam na to nie wpadłem, potrzebowałem bodźca jakim było przeczytanie biblii...
Mam nadzieję że to wyjaśni moje stanowisko wobec wierzących:
"Heh. Co mam napisać... uważam że katolicy dali się omamić, całe życie wciska im się kit, od urodzenia, ale nie uważam że to powinien być dla kogoś powód do wstydu, z resztą sam taki kiedyś byłem. Naprawdę potrafię oddzielić kogoś od jego religii i nie uważam nikogo za idiotę tylko dla tego, że wierzy."
Wierzy... a nie postępuje wbrew swojej wierze, lub nie zastanowił się czy w ogóle w coś wierzy.
Inny cytat z mojegoposta:
"Dla tego walczę z pseudo katolicyzmem... Na prawdę większość ludzi jest tak głupia by uważać się za katolika jednocześnie nie przestrzegając zasad?"
I zdanie którego chyba nie zauważyłeś:
"Całe szczęście nie"
I dalej:
"jest tak bo większość ludzi nic nie wie o swojej religii i nie zastanawiało się nad tą błahą, nic nie znaczącą, najważniejszą kwestią swojego istnienia... "
Jest grupa ludzi, którzy nie wiedzą w co wierzą, tylko myślą że wiedzą, i ta grupa to większość polskich "katolików". Ludzie którzy nie zastanawiali się nad tym w co wierzą, powiedziano im że wierzą i tyle. Nie uważam ich za głupich, to głupie że się nad tym nie zastanowili, ale jedna głupota idioty nie czyni, zwłaszcza że całe życie wmawiano im głupoty, z resztą jak napisałem, sam potrzebowałem bodźca. Ten opór to naturalny, wykształcony przez ewolucję, mechanizm obronny, zwany ignorancją. Bo każdy jest do pewnego stopnia ignorantem... (myślisz na co dzień o głodujących dzieciach w afryce? może to i banał, ale one na prawdę tam giną setkami, w potwornych męczarniach. Jednak nie przeszkadza to tobie czy mnie jeść pizze) Właśnie dla tego zachęcam ludzi do zastanowienia się w co wierzą, przeczytania biblii, ruszenia głową i zastanowienia się nad tą kwestią.
ALE jeśli ktoś się już zastanowi i dalej ma wszystko w tylnej dolnej części ciała, to jest idiotą.
a teraz trochę nie chronologicznie, ale według mnie w dobrej kolejnoci:
"Piszesz, że tu nie chodzi o wiarę czy boga, a jednocześnie uważasz, że fałszywi katolicy, którzy nie przestrzegają zasad katolicyzmu nie mają prawa nazywać się katolikami. Jak to nie mają, skoro sam kościół uważa ich za katolików?"
To że kościół nie przestrzega własnego prawa... co ja gadam, "boskiego" prawa, to już inna bajka, ale pomimo tego że ta banda zakłamanych hipokrytów, przymyka oko i krzyczy "szeptem", takie prawo istnieje i wyraźnie określa kto katolikiem jest a kto nie :-P Heh z resztą mają wymówkę, że w dzisiejszych czasach, przy takiej ilości "wiernych" nie są w stanie egzekwować swojego prawa, nie mogą wiedzieć wszystkiego... (nawet z toną akt, wywiadów z sąsiadami, ocen i innych papierów, które mają na każdego parafianina) Ta wymówka to jednak kompletne bzdury, bo o osobach o których wiadomo że łamią prawo kanoniczne, ale są przychylne interesom kościoła też nic nie mówią, w końcu musieliby nastawić przeciwko sobie większość polityków :-D A że samobójcami nie są to odpowiadaj tylko na ataki ludzi, o których wiedzą że nie będą użyteczni.
Pozostaje tylko zapoznać się z prawem konicznym i sprawdzić czy jest się katolikiem, czy nie.
I nie mieszaj więcej z tym prawdopodobieństwem, 2 razy zaprzeczyłeś sam sobie i robisz to znowu. Przeczytaj może na głos co napisałeś o prawdopodobieństwie i logice, może jak to usłyszysz to zauważysz ile to ma sensu...
Sam teoretycznie jestem agnostykiem (w moim przypadku to dość skomplikowane), choć doskonale zdaję sobie sprawę, że nie udowadnia się nieistnienia czegoś. To wcale nie znaczy, że nie mogę siebie uważać za agnostyka, bo jak sam dobrze wiem bóg mnie chwilowo nie obchodzi, do kościoła już dawno nie chodzę, zasad już dawno nie przestrzegam. Po prostu nie twierdzę, że boga na pewno nie ma, co automatycznie nie czyni mnie ateistą, więc stawia mnie to gdzieś pomiędzy wierzącym, a ateistą. Zbyt płytko podchodzisz do tego co sądzą agnostycy.
Wracając do sedna. Ty chyba sam nie wiesz co chcesz przekazać. Piszesz, że nie masz nic do prawdziwych wierzących, ale gdy wierzący nie chodzi do kościoła i nie przestrzega zasad (chyba chodzi o te katolickie zasady, bo nie sprecyzowałeś) to postępuje głupio. Jeśli wierzący wyznaje zasadę miłości bliźniego, nie zabijaj itp. itd., modli się, ale nie chodzi do kościoła, nie uznaje katolickich zasad to nie ma prawa do nazywania siebie wierzącym? Sam dobrze wiesz, że nakazy kościoła nie są nakazami boskimi. Piszesz, że większość wierzących w Polsce nie jest katolikami, czyli są tymi pseudo-katolikami, że większość z nich nie wie w co wierzy tylko myśli, że wierzy. Wynika z tego, że większość ludzi w Polsce w ogóle nie wierzy, tylko myśl, że wierzy. Z czym się nie zgadzam.
"Nie są koniecznie idiotami, idiotą nazwałem, kogoś kto "wszystko przemyślał" wie że postępuje wbrew swojej religii i uważa że bóg mu wszystko wybaczy, albo ma to gdzieś czy u wybaczy czy nie."
Jeśli nawet sobie przemyślał, ale postępuje wg podstawowych zasad chrześcijańskich (nie katolickich) i nadal wierzy to jest idiotą i/lub nie zasługuje na szacunek? Co ma w tym przypadku mu bóg wybaczać? Używanie gumek? Jeśli gościu ma w sobie szacunek dla bliźniego, jest ogólnie dobrym człowiekiem, to nie ma prawa uważać się za czystego wobec boga? Jeśli nawet ma gdzieś to czy bóg mu wybaczy, to nie jest bogobojny, ale też może wierzyć w boga. Przecież wiara w boga nie musi oznaczać posłuszeństwa. Ale to jeszcze inna sprawa. Łączysz katolicyzm z wiarą, mimo, że zastrzegasz, że nie masz nic do wierzących za to, że wierzą, a jednocześnie wyskakujesz z takim tekstem jak ten powyżej. Moim zdaniem wiara w chrześcijańskiego boga nie musi mieć nic wspólnego z biblią. Biblia to utwór literacki, a chrześcijaństwo to piękne zasady.
Nie wiem czemu wręcz nie cierpisz tych fałszywych katolików. Masz jakieś kompleksy? Któryś cię skrzywdził? Jeśli postępują wbrew sobie to ich sprawa. Znam wielu katolików, którzy na pewno nie przestrzegają wszystkich zasad, a wcale nie uważają się za lepszych, bardziej wartościowych. Wiem ,ze są dobrymi ludźmi. Jesteś prawie w takim stopniu zacietrzewiony jak te zawistne babcie "katoliczki" z radia Maryja.
Ważne są czyny, które mają jakikolwiek wpływ na innych, a nie to co kto sobie tam wierzy i jak bardzo "nieszczerze"
Widzisz oprócz agnostyków są jeszcze niewierzący, którzy nie wierzą w boga, ale nie wiedzą czy da się udowodnić jego istnienie lub nie, nie zastanawiali się jeszcze nad tym, lub nie chce się nad tym zastanawiać. Coś jak ci nasi dzisiejsi "katolicy" którzy nigdy się nie zastanowili nad swoją wiarą...
Może w końcu przestaniesz powtarzać frazesy? Czy ja napisałem że ktoś kto używa gumek jest zły? To nie ja wymyśliłem te debilne zasady, ale to dalej są zasady... Nie ważne jak głupie, nie moja wina że katolicyzm opiera się na absurdach, mimo to jasno określa kto katolikiem jest a kto nie (ile razy mam powtarzać jedno i to samo)?
Wedle kościoła, ich nakazy są jak najbardziej zgodne boską wolą...
2 Zacytowałeś zadnie którym napisałem "nie przestrzega" a ty zaraz potem zrobiłeś z tego "przestrzega" gdzieś zgubiłeś to "nie". Robisz to celowo? Na prawdę twoje zaburzenia percepcji, zapominalstwo, i wybiórcza ślepota zaczynają wyglądać podejrzanie...
I napiszę to znowu (piąty raz?) jeżeli wierzysz że bóg istnieje, i że istnieją zasady których trzeba przestrzegać by dostać się do raju i żyć wiecznie, to trzeba być debilem by tych zasad nie przestrzegać... dalej tego nie łapiesz? Wierze że za łamanie zasad trafia się do piekła, ale łamię zasady bo bóg i tak mi wybaczy i nie spędzę wieczności w piekle...
Owszem wiara w boga nie musi oznaczać posłuszeństwa, ale brak posłuszeństwa wobec boga oznacza głupotę. W końcu to nakazy istoty która jest od ciebie mądrzejsza, potężniejsza i co najważniejsze decyduje, nie tylko o twoim życiu, ale też o twoim życiu wiecznym...
No chyba że jesteś buntownikiem, i uważasz że bóg i jego zasady są złe, ale wtedy nie wierzysz w nieskończoną mądrość, wszechmoc, i to że boskie zasady są słuszne...
Większość ludzi w Polsce nie zastanawiało się nad swoją wiarą, nie wiedzą jakimi zasadami kieruje się kościół (taa... zasadami...) ani jak ważne one są. Gdyby sobie uświadomili, jak głupie są te zasady a przede wszystkim jakie są konsekwencje ich łamania. Większość nie uznała by się za katolików. Mogą wierzyć w jakiegoś boga, ale dla czego uważają że przynależą do organizacji z której zasadami się nie zgadzają i ich nie przestrzegają? Do organizacji której zasady jasno określają że jeśli nie będą ślepo posuszni, nie trafią do nieba?
Jeszcze na to nie wpadłeś?
Nie mam nic do wierzących, tak jak nie mam nic do ludzi, mam za to coś do głupich ludzi i głupich wierzących... Wierzący nie musi być zły... nic do nich nie mam jako wierzących, nie do wszystkich wierzących... To ty w tej chwili generalizujesz, udawając (mam nadzieję) lub na prawdę uważając że wszyscy wierzący są tacy sami... W tej grupie jest sporo idiotów, co nie znaczy że wszyscy nimi są... na prawdę nie potrafisz tego zrozumieć?
"Nie wiem czemu wręcz nie cierpisz tych fałszywych katolików. Masz jakieś kompleksy? Któryś cię skrzywdził?"
Nie cierpię fałszywych ludzi, w tym fałszywych katolików. To się nazywa hipokryzja/zakłamanie i trudno mi to uznać za zaletę. Nie udawaj że nie wiesz o co chodzi...
I jak wspominałem wcześniej może i znasz wierzących, dobrych ludzi, ale nie katolików...
Powtarzam, nie wal mi tu frazesami, myślisz że dla mnie czyny nie są ważne? Opisałem kto jest katolikiem a kto nie, nie napisałem że nienawidzę nie katolików, co próbujesz mi wmówić, opisałem tylko jak powinien zachowywać się katolik. A to że ludzie postępują inaczej, to dobrze... niech tak postępują mam o wiele większy zakres tolerancji niż KK, ale ich bezmyślne pragnienie przy należności do tej organizacji jest głupie, zwłaszcza że nie wieżą w jej zasady!
Czy protestanci uważają się za katolików? Większości polskich katolików już bliżej do protestantów z ich poglądami, z ich zasadami niż do KK czemu nie zmienią swojej przy należności?
Proste, bo się urodzili katolikami i nigdy nie zainteresowali się tym w co wierzą...
A teraz coś do ciebie...
Czemu za wszelką cenę chcesz wmówić mi i innym(?), że nienawidzę wszystkich wierzących? Zmień taktykę, zacznij odpowiadać, przedstawiać swoje argumenty, zamiast udawać że nie odpowiedziałem na twoje pytania, lub że odpowiedziałem inaczej niż na prawdę bo to co robisz jest żałosne...
O czym ty myślisz? że nikt nie przeczyta, moich postów i nie zauważy że odpowiedziałem ci już na każde pytanie po kilka razy? Jaki ma sens przeinaczanie moich słów, kiedy moje posty są zaraz nad twoimi?
Gdzie ja napisałem, że ty napisałeś, że ktoś kto używa gumek jest zły? ;) Kto tu niby wali frazesami?
"jeżeli wierzysz że bóg istnieje, i że istnieją zasady których trzeba przestrzegać by dostać się do raju i żyć wiecznie, to trzeba być debilem by tych zasad nie przestrzegać..."
Ja rozumiem do czego zmierzasz, ale jakie zasady masz na myśli? Te kościelne? Jeśli ktoś jest katolikiem lub jest pseudo-katolikiem i wierzy to ma się obawiać piekła bo nie przestrzega kościelnych błahostek? Dla mnie głupie jest wierzyć, że za nienoszenie gumek można dostać się do piekła, albo za niechodzenie do kościoła, ale aż tak naiwnych osób chyba nie ma za wiele. Dlatego chodzi tu o zasady fundamentalne. Jeśli ktoś tych zasad nie przestrzega, to bez względu na to czy był wierzący czy nie, jest po prostu złym człowiekiem. Bo podstawowe zasady wiary dotyczą miłości, nieprawdaż? Czy te zasady nie mogą dotyczyć po prostu ogólnych zasad moralnych? Jeśli ktoś i tych zasad nie przestrzega to jest nie tylko debilem, ale i zwykłym gnojkiem. Można wierzyć i jednocześnie nie przestrzegać żadnych błahych nakazów wymyślonych przez kościół, ale mieć czyste sumienie. Jeśli ktoś wierzy, uważa się za katolika i nie przestrzega wszystkich zasad, to mógłbym nazwać takiego kogoś hipokrytą, ale daleki jestem od rzucania w nich obraźliwymi epitetami. Wiem, że sądzisz tak tylko o niektórych katolikach (żeby później nie oberwało mi się za wyimaginowane frazesy). Niektórzy tylko chodzą do kościoła by się pomodlić, a za bycie katolikiem uważają modlitwę i tradycyjne obrządki jak chrzest, komunia itp. To chyba robią wszyscy katolicy. Może nie są tacy głupi jak sądzisz, bo właśnie nie obawiają się piekła z powodu opuszczonych niedziel, używania gumek i tym podobnych pierdół. Dlatego tych zasad nie przestrzegają. Może sami chcą stanowić czym jest katolicyzm? Ateistom nic do tego.
Niczego nie chcę Ci wmówić komentuję to co piszesz. To co piszesz jest głupie i trąci olbrzymią przesadą. Zajmij się swoim ateizmem, a katolicyzm, w jakiej by formie nie występował, zostaw "katolikom". Jeśli chcą być uważani za katolików to niech im tam będzie, profitów z tego nie czerpią. Jedyne co ucierpi to Twoje zdrowie poprzez ciągłe bulwersowanie się, jakimi to nie są hipokrytami ci NIEKTÓRZY (podkreślam - NIEKTÓRZY) katolicy. No są i co z tego? Ja się bulwersuję gdy widzę dwóch debili żrących słonecznik na przystanku spluwając od czasu do czasu w jedno miejsce. Później się przyjemnie czeka na autobus w takim syfie.
"Przykro mi ale bycie ateistą z definicjo oznacza, że WIERZYSZ w to, że bóg nie istnieje, tak jak wierzący wierzy, że istnieje"
Poczytaj Dawkinsa. To niekoniecznie kwestia wiary, lecz np. logiczny wniosek wyciągnięty z prawdopodobieństwa. Dla ateisty prawdopodobieństwo nieistnienia Boga jest większe niż prawdopodobieństwo istnienia boga. I to wystarczy, jeśli ktoś nie ma "psychozy" społecznej. Jeśli ma, bóg się po prostu przydaje.
Nie da się takiego prawdopodobieństwa obliczyć nawet w przybliżeniu, zatem istnienie boga nie podlega prawdopodobieństwu, ale faktycznie logiczne rozumowanie może skłonić (ale nie musi) do odrzucenia możliwości, że bóg istnieje. Branie prawdopodobieństwa w kwestii wiary jest zupełnie bez sensu, choćby z powodu prostej "definicji" samego boga, który jest niepojęty, nieskończony itp. itd. Albo się wierzy, albo nie. Niewiara nie wymaga uzasadnienia, a wiara tym bardziej. W ogóle dyskusje o tym czy bóg istnieje czy nie, uważam za pozbawioną sensu. Ateista uważa, że bóg nie istnieje. Jest o tym przekonany. Wierzący jest przekonany, że istnieje. O czym tu dyskutować? Tylko agnostycy mogą coś do takiej dyskusji wnieść nowego i mniej stanowczego, niż stwierdzenia typu: "nie istnieje i już, a kto wierzy ten naiwny", lub "istnieje i już, a kto nie wierzy ten będzie się smażył w piekle".
"I to wystarczy, jeśli ktoś nie ma "psychozy" społecznej. Jeśli ma, bóg się po prostu przydaje."
Gdybym był wierzący, to bym się obraził. I miałbym ku temu uzasadnienie. Prawdziwy wierzący nie wykorzystuje boga, nie przydaje mu się do "czegoś", nie jest produktem społecznej psychozy. Po prostu wierzy i to wierzący jest potrzebny bogu. Wykorzystuje wiarę tylko do dobrych celów. Do pracy nad sobą. Społeczna psychoza występuje, ale w postaci niechęci wierzących do ateistów i ateistów do wierzących. To jest właśnie "psychoza" wzajemnej niechęci i braku tolerancji.
Nie da się wyliczyć prawdopodobieństwa, a mnie mówiłeś o "wadze" dowodów :-P Może się zdecydujesz? Według ciebie nie da się wyliczyć prawdopodobieństwa istnienia boga, ja dodaję: "tak samo jak krasnoludków", z drugiej strony mówisz że krasnoludki nie istnieją, bo nie ma na ich istnienie "realnych" dowodów...
Dalej próbujesz logiką wytłumaczyć że nie da rady tu zastosować logiki.
A agnostycy, nie wnoszą kompletnie nic, co już wytłumaczyłem (he he he).
No to dalej, co do wyliczania prawdopodobieństwa... Który bóg?
Och przepraszam, mój błąd, agnostycy wnoszą, że nie da się nic wnieść...(kurde cięgle ta logika...)
Waga dowodów, a czyste prawdopodobieństwo to trochę co innego. Nie twierdzę, że nie da się tutaj zastosować logiki. Oczywiście, że się da, ale tu nie chodzi o to jakie jest prawdopodobieństwo, że bóg istnieje. Tu chodzi o szacunek dla wierzących, którego po prostu ci brak, a o agnostykach nie powiedziałeś nic sensownego, a tym bardziej nic nie wytłumaczyłeś.
Całkowicie zgadzam się z tą wypowiedzią.
Ja mam w swoim życiu Boga oraz Jezusa Chrystusa i czuję się SZCZĘŚLIWA! :)
I bardzo dobrze. Jak już masz postępować wg schematów, to niech to Ci daje szczęście. Inaczej byłoby to kompletne marnowanie czasu. A nie mamy go za wiele.
Pozdrawiam :)
Cóż... Nazwij każdą miłość schematem. Fajny wizerunek świata wtedy stworzysz. Taki jakiś... binarny...
Ateiści nie znają prawdziwej religii. To co odprawia Rydzyk z tym całym Radiem Maryja i TV Trwam to nie chrześcijaństwo!!!!. Oczywiście, można słuchać modlitw z radia lub tv, ale nie o tym mówię, tylko o tym, że tak z wielkim szatańskim jadem węża krytykują cokolwiek, że jak raz słuchałam tak z ciekawości to łeb mi pękał. A religia powinna kojarzyć się z dobrem samej trójcy przenajświętszej i wolną wolą otrzymanej bez niego, a piśmie jest napisane, że on wybacza, a nie karze. Próbował ze wszystkich sił wprowadzić pokój na świecie, w tym również uwolnić Polaków od grozy komunistycznej, a wy mu się tak odwdzięczacie. Hańba jak na polski naród. A jeśli chodzi o samego Jana Pawła II to przecież on zachecał ludzi do Boga i proszę jesli szanujecie Jana Pawła II to nie sprawiajcie mu przykrości wypisywaniem takich rzeczy.
Zgadzam się z Hiltonem, Eliotem i innymi użytkownikami, którzy są po stronie religii. Oczywiście w poprzednim komentarzu zwracałam się do ateistów z szacunkiem, bo wiem jak to jest. Czasami są momenty w życiu, że nawet zwykły wierzący człowiek może stracić na chwilę wiarę, no bo ktoś kto ma trudne życie, zadaje sobie pytanie: Gdzie jest Bóg i czemu mi nie pomaga? Ale musicie wiedzieć, że te życie to wstęp do życia wiecznego i tam po śmierci spotkamy się z Bogiem.
Nie chcę nikogo obrażąć, ale czytając takie wypowiedzi utrwalam sobie ciągle przekonanie że wierzacy to barany....
Jeżeli Boga nie ma to życie nie ma absolutnie żadnego sensu. Ale może chociaż kolacja będzie niezła.
Prędzej na Islam przejdę, takie same omamianie ludzi, jakby nie wystarczyło że Kościół rządził przez całe średniowiecze i doprowadziło to... do zacofania, krucjat, a na kobietę wystarczyło powiedzieć wiedźma żeby jej się pozbyć. Tym bardziej rozbawiają mnie kobiety broniące tej religii, która ich poniża. No ale "baby" to już takie głupie są skoro w takim islamie stosują się do regorystyki a krajach afrykańskich dają się obrzezać to tu też ciemnota...
NO ALE CÓŻ, NIE MOŻNA ZAPRZECZYĆ CZEGOŚ CZEGO NIE DA SIĘ TAKŻE POTWIERDZIĆ.
Szczerze?
Też mnie dziwi jak kobiety przytakują księżom, którzy by ich rozwój ograniczyli do garów. A znam takie.