Dawno nie widziałem tak schrzanionej kampanii reklamowej! Żeby pozaklejać plakatami reklamowymi prawie całą Warszawę (nikt przecież nie zaprzeczy, że ich nie było!), a film skierować (raptem na 2 kopiach) do 2 (słownie: dwóch!) niepopularnych do tego kin, ponadto: znajdujących się jeszcze gdzieś na obrzeżach Warszawy (a nie np. w centrum)!?!Toż to zwykłe partactwo i niechlujstwo! A potem się dziwią, że film nie zarobił na siebie, że zobaczyło go niecałe 900 osób przez pierwszy weekend czy że nie zwrócą się koszty produkcji taśm i promocji (wracamy do punktu wyjścia: to po co w takim razie robili te plakaty?!) itp. i itd. (Ględzić i narzekać, jak to w ich branży jest źle i niedochodowo to oni akurat dobrze potrafią!).
Precz takim ludziom od dobrych i ambitnych filmów, choćby takich jak "Kelnerka". Wielu moich znajomych, którzy pytali mnie, czy "w końcu ten film jest gdzieś w ogóle grany czy nie" (bo nie mogli odnaleźć go w repertuarze kin), dziękuje w ten sposób panom i paniom z Imperial - Cinepix, że nie zobaczyli filmu. Wara ludziom, którzy, jakby to miało nie zabrzmieć, trafili do niewłaściwej dla siebie profesji!