Słowa, które kojarzą mi się z tym filmem: święta, choinka, Kevin, śnieg, moje dzieciństwo, rodzina... itd.
"Home Alone" to fenomen. Fabularnie jest najwyżej przeciętny, przypomina filmik dla dzieci w wieku lat 8-10, jest schematyczny, nawet humor jest niskich lotów, a mimo to ten 16 letni już dziś obraz dalej urzeka niemal wszystkich widzów swoim świątecznym nastrojem. Gdyby nie to, "Kevin" byłby tylko kolejną amerykańską komedią, przepełnioną kuriozalnymi gagami, które opatrzyłyby się po jednym seansie.
A tak, mimo iż znamy każdy wypowiadany tekst, dalej chcemy to oglądać (oczywiście tylko jeden raz w roku).